Augustyn - Pierwszy raz tekst piosenki (lyrics)
[Augustyn - Pierwszy raz tekst piosenki lyrics]
Ja pierdolę, no! No nie wiem jak to wyjdzie
Nie mam siły wstać cholernie
Czuję się przybity
Pisaniem zabijam czas, to taka rada od Anity
Kładę ucho do słuchawki, mówię: "halo
Czy mnie słyszysz?"
"Wyżebrałem sześć pięćdziesiąt
Kupię sobie za to pyszny syrop"
Albo nie, wolę zakurwić tabletki, przed
Zajęciami, w kiblu łykam je
Dopijam resztki Sprite'u
Rzygam! Robi mi się niedobrze! Zwymiotowałem
Właśnie sobie do babci mielone
Ja pierdolę! Jak długo jeszcze wytrzymam?
Zmywam Vanishem plamy żółci
Przesiąknęły w dywan
Wypaliłem się, czuję, że niewiele mi zostało
Pojebało mi się w głowie po rozstaniu z tobą
Szmato ej, dlaczego mnie zdradziłaś? Co
Byłem słaby w łóżku?
Nie ruchałem cię tak dobrze
Jak twój lovelaśny Kubuś?
Musiałaś? Chciałaś mi dojebać
I mnie zniszczyć?
I od brania kodeiny krew łaskocze mnie w żyły
Rozerwę na pół wasze ciała z obydwóch stron
Urżnę mu kutasa i przyszyję tam
Gdzie masz srom
Rżnij go, pokaż, jaka jesteś w łóżku świetna
Dowieszę jeszcze ci jaja
Na plastikowych szelkach
Żeby była bardziej męska
Przywiązałem go do drzewa
Weź wyruchaj Kubę w dupę
Żeby aż miał drzazgi w zębach
Nagle co? Trzy minuty
Z prącia wypływa sperma? Nie spisałaś się
Wygoogluj co to są mięśnie Kegla
Nurkowałem w kompleksach bez
Maski płetwonurka ty nurkowałaś gardłem
Jak on wsadzał ci go w usta
W różowych kąpielówkach, wiem
Że mam tyłek mały
Ale moje ego rośnie jak dupa Ewy Farny
I gdybym był farmerem
A nie farmaceutą prawie
To rozwaliłbym ci czaszkę
I rozjechał kombajnem
I zrobił z mózgu pasztet na Wielkanoc
Na śniadanie
A z jaj tego skurwysyna namalowałbym pisankę
Żartowałem! Przecież dla mnie już nie żyjesz
Zapomniałem się
Nic więcej już o tobie nie napiszę
Wyżaliłem się Anicie, to moja przyjaciółka
Powiedziała mi
Że sztuka na tych fazach to nie sztuka
Uwierzyła w moją duszę i rozprutego ducha
I pomaga mi jak nikt wyjść z jebanego pudła
I wkurwia się czasami
Gdy na stole od ping-ponga
Leżę napizgany tak
Że ona nie ma jak mi podać
"Nie poddawaj się"
Powtarza i serwuje piłki ping
Ona ping, a ja pong, pong, pong, Acodin
Nie mam sił dziś ci na
Chillu chilli wciskać w oczy
Bo spocone masz i tak, znów naciąłem cebuli
Docelowa jej właściwość, płaczemy razem
Razem gotujemy leczo i wspieramy się nawzajem
Anita, podaj talerz! Weźmiesz
Matiemu na wynos? Niech wypije dużo wody
Chyba przegiąłem z papryką
Grypą jelitową to się chyba nie zarazi
Ciężkostrawny jestem nawet dla
Jelit mojej mamy
Mam się zabić? Znowu dręczą mnie te myśli
Boję się zamykać oczy
Bo wiem co mi się przyśni
Jestem bliski tego, żeby żyć albo umrzeć
To wszystko to gra w ciemno
Polsatowski teleturniej
I chcę być optymistą, ale to nie jest łatwe
Jak Smerfy rwą jagody
A w lesie jest Gargamel
I Klakier i Nicpoń czają się za krzakiem
W ściółce leśnej ścielą dla
Mnie kolejną pułapkę
Złapali mnie, oglądam od środka tą klatkę
A zębami staram się przegryźć metalową kratę
Napisałem to na trzeźwo
Nie wiem co będzie dalej
Nie chcę już więcej być DXM-u Magellanem
Wiem, jestem narkomanem! Co dzień
Walczę z samym sobą
Ktoś chodzi za mną ciągle, boję się
Że przez okno
Pa, skoczy