Augustyn - Czasami chcę być sam tekst piosenki (lyrics)
[Augustyn - Czasami chcę być sam tekst piosenki lyrics]
Że nie mam z kim porozmawiać (nie mam)
Kurwa, nie mam na nic siły (na nic siły)
Mózg, mózg wypluwa emocje
Nie nawinę tobie tego
Że na serio nie ogarniam
Bo na pewno nie uwierzysz mi
Że to szczera prawda
Nie naprawię, nie załatam
Nie da się cofnąć czasu
Czasem myślę i żałuję tego pierwszego razu
Jak zaraza czarnej dżumy
Co pomału mnie już niszczy
A to życie w nienawiści
Doprowadza mnie do zgliszczy
Moje myśli mówią mi
Że to jeden wielki wyścig
Myślę, że należy mi się duży
Lodowaty prysznic
Od zielonych liści byłem tak uzależniony
Że wmawiałem sobie potem
Że to wcale nie narkotyk
"No co ty, KND? Nie poznajesz Mary Jane?
Dzień temu chyba jeszcze
Podobałam tobie się?"
Posiekany na kawałki, wali mi się cały świat
I świadomie, skurwysynu, chcę tu pozostać sam
Sram i wymiotuję już tymi tabletkami
Tama pęka i zalewa, bo wysadzi ją dynamit
Czasami nie ma wyjścia z dna sytuacji
Czasami nasi bliscy nie mają o nas racji
Czasami po prostu chcę być sam
Sam na sam ze sobą, w otoczeniu ścian
Czasami nie ma wyjścia z dna sytuacji
Czasami nasi bliscy nie mają o nas racji
Czasami po prostu chcę być sam
Sam na sam ze sobą, w otoczeniu ścian
Nie telefonuję dawno, ale daj mi parę sekund
Samemu sobie szkodę, kiedy szukam tego leku
Happy endu nie ma, nie mam siły, żeby czekać
I czemu, do cholery
Śni mi się nocami cmentarz?
Nie dam ani centa jebanemu Charonowi
I pierdolę czy naskarży on na mnie Hadesowi
W tej agonii żyję sam
Nie ma we mnie tej euforii
Bo boli mnie, że żyję, i że zjada mnie Acodin
To oni chcieliby, bym udał się na odwyk
Bo nawyk jest tak silny
Że zamienia mnie to w zombie
Ja broniłem się od tej samotności
Mam dość już, no bo nie ma tu miłości
Nie ma szczęścia bez łez
Ani życia bez śmierci
Nieśmiało biorę brzytwę i
Zaciskam swoje pięści
Ja nie będę się pieścić, bo KND to ścierwo
Zmienię twoje życie tą jedną żyletką
Czasami nie ma wyjścia z dna sytuacji
Czasami nasi bliscy nie mają o nas racji
Czasami po prostu chcę być sam
Sam na sam ze sobą, w otoczeniu ścian
Czasami nie ma wyjścia z dna sytuacji
Czasami nasi bliscy nie mają o nas racji
Czasami po prostu chcę być sam
Sam na sam ze sobą, w otoczeniu ścian
Nieporozumienia rzeki wylewają z koryt
Okresowo zalewając charaktery moich dolin
Ludzie widzą we mnie to
Co chcieliby zobaczyć
Jestem jak stojący kolos na
Kamieniach swej rozpaczy
Raczej ze mnie nie wyrośnie
Zapatrzony w siebie błazen
Dystansuję swoje życie i pozostaję głazem
Przekwitły dawno kwiaty
Teraz się zaczyna jesień
Izoluję się od ludzi
Fala na mielizny życia niesie
Nie ma tu Boga, więc zostaję ateistą
Wierzę, że nadejdzie taki dzień
W którym spłonie wszystko
Pozostanie tylko pisarz
Miejsce nieustannej pracy
Mam na myśli swoje biurko
I mikrofon do narracji
Izolacja głębin życia to nie
Dla mnie rozwiązanie
Zniesmaczony jestem sobą
Staram się samego siebie zamieść
Gdzieś daleko w koło
I stare zapomniane chwile
Zanim przedawkuję życie
To chcę wiedzieć po co żyję
Czasami nie ma wyjścia z dna sytuacji
Czasami nasi bliscy nie mają o nas racji
Czasami po prostu chcę być sam
Sam na sam ze sobą, w otoczeniu ścian
Czasami nie ma wyjścia z dna sytuacji
Czasami nasi bliscy nie mają o nas racji
Czasami po prostu chcę być sam
Sam na sam ze sobą, w otoczeniu ścian
Wielu ludzi się zawiedzie jeszcze
Na mym charakterze kto zapoda mi parasol
Gdy przemoknę w swej New Erze?
Może właśnie będziesz tą
Którą teraz potrzebuję?
Ja chcę, ale, kurwa, nie umię słyszysz?
Chcę, ale nie umię
Bo ten pierdolony ból samotności
Cały czas we mnie siedzi