Bonson, Matek, Białas - Byliśmy żołnierzami tekst piosenki (lyrics)
Białas [Mateusz Karaś] Teresinie, Polska 🇵🇱
[Bonson, Matek, Białas - Byliśmy żołnierzami tekst piosenki lyrics]
I to wiesz, głupota
Szedłem opchnąć trzy wory za papier
Stary patent, by ten syf robić z Apapem
Nie byłem twardy, i tak
Byłem scyzoryk jak Marzec, łapiesz?
To było w czasach, gdy nie miałem jeszcze GG
Mała wkurwiała się
Ale tu jej nie miałem jeszcze w planach
Biznes-branża była przejebana
Ty, jaka branża? Ćpuny, leszcze
Jacyś geje w bramach kiedyś typ, gajerek
Galant chciał się przewieźć palant
Wziął na siebie strzała, zaraz but na nerę
Spierdalaj!
Mogliśmy stać pół dnia w bramach i jarać
Albo ćpać od południa i nie spać do rana
Jakby co to Cię nie znam
Dorabiasz na osiedlach po bramach
To loteria o grama co noc ten sam dramat
I w sumie dobrze, że już tam nie mieszkam
Nara! Dzień od dnia się nie różnił zbytnio
Każdy kombinował tylko jak durni przyciąć
Mama nie widziała mnie tu w chuj dni
Przykro pewnie było jej
A w końcu zdążyła przywyknąć
Opowieści z frontu, opowiem Ci coś tu
Goń po bletki z kiosku, kolesi pozdrów
Ktoś coś polecił - skosztuj
Oponenci? Pozdrów ktoś coś węszy wciąż tu
Od komendy broń Bóg, choć błędy są znów
Ktoś coś polecił - skosztuj
Kiedy odpalił się mój pierwszy lolek
Nie wiedziałem
Że za to będą mnie gonić psy i nie spierdolę
Zabrali mnie na dołek, jebnęli mi parę liści
Parę w japę i parę tych, których ukryliśmy
Podwoził mnie ziom, wjechał mi na banię
Dał mi piksę
Włączył techno i podkręcił ogrzewanie
Dał jeszcze cztery, straciłem kontakt z bazą
Choć było nas dwóch
Widziałem ludzi co uciekają
Piliśmy trzeci dzień, dopadł nas sen
Żołnierzu
Koleżka dał mi ściechę mąki na talerzu
Gadałem całą noc i wcale nie mogłem przestać
On też w tym czasie gadał
Ale do pustego krzesła
Mam w domu pewną szafkę
Widziała wiele rzeczy
Trzymała nasze łokcie oraz metrowe ściechy
Spoko było tamto kokolino ale się odpuściło
Gdy ból serca stawał się rutyną
Byliśmy żołnierzami
Zawsze staliśmy na froncie
Na tą pierdoloną wojnę
Leciały każde pieniądze
Dzisiaj wracam do wspomnień
Bo to zamknięty etap i patrzę światu w twarz
Zamiast przed nim uciekać
Opowieści z frontu, opowiem Ci coś tu
Goń po bletki z kiosku, kolesi pozdrów
Ktoś coś polecił - skosztuj
Oponenci? Pozdrów ktoś coś węszy wciąż tu
Od komendy broń Bóg, choć błędy są znów
Ktoś coś polecił - skosztuj
Bez przewózki, byłem tylko poganiaczem
To skumałem w czasie
Kiedy miałem przyjść po zapłatę
Komuś tej nocy psy przyjdą na chatę
Szpieg sypał
A wiesz koleś już miał wyrok w zawiasie
Dziś siedzą pod oknami w autach psy
Śledzą ponoć, mamy w aktach syf
Gówno prawda, blok respekt płacę
Dam honorowe salwy jak pod Westerplatte
Kumple kombinują i masz co zapalić
Piątka dla nich, by nie powpadali
Piguły, hajs z nich i proch w samary
I nie tęsknie, kiedy patrzę co za nami
Czaisz?
Kiedyś plany zastąpił komplet dillpack
Mama nie pytała za co żyję, skąd ten kwit mam
Niejedna mi gadała: byłeś
Głupi gnojek, szczyl, cham
Ale przynajmniej wiem jak to wygląda z bliska
Byliśmy żołnierzami z durną misją z klatek
Każdy walczył
Choć to głupie i nie wyszło czasem
Wiesz, bloki wtedy były sojusznikami, salut
Ale wszystko się zmienia
Bo już znikamy z planu
Opowieści z frontu, opowiem Ci coś tu
Goń po bletki z kiosku, kolesi pozdrów
Ktoś coś polecił - skosztuj
Oponenci? Pozdrów ktoś coś węszy wciąż tu
Od komendy broń Bóg, choć błędy są znów
Ktoś coś polecił - skosztuj