Chada - Tak na koniec tekst piosenki (lyrics)
[Chada - Tak na koniec tekst piosenki lyrics]
To czego nie zrozumiesz wyczytasz
Z moich oczu
Doceniam to gdzie jestem i gaszę tu jak peta
Tych wszystkich hipokrytów co grzebią
W moich grzechach
Zapadaj w letarg ten rap jest niczym azbest
Mam pierdolony żal chcę by to było jasne
Chciałbym odpuścić, lecz kurwa nie potrafię
Jak dobrze
Że tak łatwo mój ból przejmuje papier
Ten numer to nie zbrodnia
Iskra mnie nie ogrzeje, ja potrzebuję ognia
I jeśli będzie trzeba z premedytacją zranię
I szkoda że tak żywa ta dawnych czasów pamięć
Dziś niemal sam z tym pierdolonym bólem
Poczujesz tego wydźwięk wkładając moją skórę
Są rzeczy, które traktuje tu jak spowiedź
I piszę to od serca nie wysługując Bogiem
Chada WGW, ciągle wierzę w cel
Jaki sobie wyznaczyłem
Tu nikt ani nic nie jest w
Stanie zepchnąć mnie z wybranej drogi
Dzisiaj potrafię walczyć już poza horyzont
Ty mówisz "Przecież dobrze wiesz jak było"
To kurwa jakieś kpiny
Nie zbudujesz kapitału na moim poczuciu winy
Ej skurwysyny, ten niepokoju sprawca
Przychodzi do was we śnie
Zabiera wszystko w zastaw
Nie ma problemu, sam daje sobie radę (Co?)
Nie ma to jak kurwa własnego syna zawieść
Wkręcony w tryby gniewu
Piszę to po godzinach
To kwintesencja prawdy gorzka jak kokaina
Surowy klimat i w piękne za nadobne
Te wszystkie sprawy w sądach
To wyłącznie mój problem ciągle do przodu
Mój Anioł Stróż mnie wspomógł nie powiem
Żebym nie chciał dorastać w innym domu
O nic nie pytam, bo kurwa wiem niestety
Że życie po omacku też ma swoje zalety
Pazerność, chciwość – tu nie ma na to leku
Tak już jest
Jak hajs zmienia kolejność priorytetów
Teraz już wiem
Co jest dla mnie najcenniejsze
Nie ulegam wpływom, nie tracę pewności siebie
Chada, WGW, wciąż tą samą prawdą, tak
Zaklinam się na Boga cały czas czuję brat
Jakbym piął się po schodach
Jedna bliska osoba, przemilczę ciepłe słowa
Zamiast podać mi dłoń, poszła mnie wymeldować
Ziomuś, o czym tu mowa?
To jest miłość matczyna?
Słuchaj teraz, to głos twego młodszego syna
No i chuj
Że przeklinam i że nie jestem święty
Tak czy siak nie polegnę w walce na argumenty
Mówię o tym, co boli i cholernie uwiera
Bo zabrakło cię wtedy, kiedy twój syn umierał
Wychowałaś złodzieja, dla mnie to żaden wstyd
Gorsza lipa to teraz w tempo
Nie wejść w ten bit ulica mnie chowała
Robisz wszystko wbrew temu
Co mi kiedyś wpajałaś
Człowiek błędy popełnia i ma prawo odwetu
Jeszcze znajdzie się taki
Co ci zrobi na przekór