Edzio - Stoję pod Twoim domem tekst piosenki (lyrics)
[Edzio - Stoję pod Twoim domem tekst piosenki lyrics]
Nasze spotkanie pierwsze
Już wtedy obiecałem sobie
Że tego nie spieprzę i może to bardzo głupie
Albo chociaż trochę śmieszne
Ale dalej chyba łudzę się
Że coś z tego będzie
Choć nie znaliśmy się długo
Byłaś bliską mi osobą przez ten okres
Nie widziałem świata poza Tobą
I dalej go nie widzę
Nie wiem jak sobie poradzę znasz ten ból
Kiedy uczucia biorą nad Tobą władzę?
Mogłaś być tą jedyną, byłaś moim ideałem
A najgorsze w tym wszystkim, jest to
Że jesteś nim dalej
Każdy Twój ból czułem na sobie
Kiedy Cię pocieszałem
I mogłem go czuć podwójnie
Żebyś Ty nie czuła wcale
Choć pomału przeczuwałem, że im będę lepszy
I bardziej idealny
Tym prędzej coś się spieprzy
Dziś stoję pod Twym domem
Czuję złych emocji fale
I patrzę na próg drzwi
W których ostatnio Cię całowałem
I nie mogłem zapamiętać
Gdzie dokładnie mieszkasz właśnie
Pięćdziesiąt cztery - teraz
Trafiłbym tam zawsze i stoję tu na śniegu
Chociaż odzież już przemokła
To nie czuję mrozu
Jedynie ten mocny ból od środka
I nie czuję śniegu
Który wpada przez rozpiętą kurtkę
Twoja mama zostawiła mi otwartą furtkę
Zapytała czy nie wchodzę, powiedziałem
Że nie zaraz
Chociaż kusiło mnie bardzo wiem
Że byś tego nie chciała
Wiem, że leżysz zapłakana
Kiedy piszesz sms-y
I dobija mnie świadomość
Że nie mogę Cię pocieszyć
Bo ciągle mi zależy
Chciałbym móc Ci teraz pomóc
Wiem, że Ty nie możesz gadać
I chcesz żebym wszedł do domu
Wyjrzyj przez okno
Zobacz czy tam jeszcze jestem
Może zobaczysz butem zrobione na śniegu serce
Popatrz sobie na nie
To jak moich uczuć kalka
Może będzie jeszcze całe
Bo moje jest już w kawałkach
Jak zapytasz jak się trzymam
Wiedz że nie trzymam się wcale
Nie wiem co ze sobą zrobić i
Nie wiem co będzie dalej
Czuję ból w żołądku, w głowie
Dziwnie mi bije serce wiem że znasz to
Ale ja mam dzisiaj tego dużo więcej
Grunt ucieka mi spod nóg i
Jest już gdzieś w oddali
Boli mnie głowa bo właśnie świat
Mi się na nią zawalił
Nie potrafię Ci opisać jak
Bardzo boli więc zgaduj
Stoję pod Twoim domem choć wiem
Że nie zejdziesz na dół
To zabawne w takim stopniu
Że aż nie chce się uwierzyć
Bo akurat dzisiaj miałem spytać
Cię czy Ci zależy pogadać poważnie
Wiedzieć wszystko konkretnie
Wyprzedziłaś sms-em
Który rozbił mnie kompletnie
Gdy go przeczytałem, wiedziałem
Że już się nie pozbieram
Cały zacząłem się trząść, mocno
I drżę do teraz
I czuję mięsień, w którym zapisane Twoje imię
I czuję ten ból, i tą świadomość
Że on nie minie
Nie mam pojęcia co się stało z Tobą
Naprawdę nie wiem było nam tak idealnie
A zaczęło się od Ciebie
I miało być tak dłużej
Dałem wiarę wspólnym planom
Nie mam pieprzonego pojęcia, co się zesrało!
Zawsze byłaś dla mnie piękna, ale wiem
Że to wiesz już
Zawsze kiedy Cię widziałem nie
Mogłem uwierzyć szczęściu
I nie zmienię tego zdjęcia na tapecie
Bo jest śliczne
Uzależniłem się od Ciebie błyskawicznie
Zdecydowanie za szybko, za mocno i za prędko
Prędzej padnę na pysk
Niż przeżyje jakiś detoks
Wiem, że to się tak nie skończy
Ta sytuacja to bezsens
Ale powiedziałem sobie
Że się pierwszy nie odezwę
Chciałem dać Ci tony szczęścia
Bo zasługiwałaś na nie
Mówię szczerze, bo Ci obiecałem
Że Cię nie okłamię
Ty mi nie dlaczego? No to wiem, dopiero teraz
Zastanawia mnie
W którym momencie przestałaś być szczera
Ja zawsze mówiłem prawdę
Ty zmyślałaś wersje własną
Miałaś być pierwszą na stałe i
To było pierwsze kłamstwo
Mówiłaś, że nie odejdziesz, uwierzyłem Ci
No jasne chciałbym żeby ten SMS dzisiejszy
Też był kłamstwem
Bo potrzebuję Ciebie, jak żadnej innej rzeczy
Skłamałbym, mówiąc
Że chce się z Ciebie wyleczyć
Wiedz, że się rozpadam, kiedy piszę ten numer
Może będę go żałował, ale mówię to, co czuję
Chciałem Twojego szczęścia i Ty
Widzisz to pewnie
Kończę w częściach, myśląc
Ze Ty nie widzisz go we mnie
Miałem się nie angażować
Ale wiecznie to robię
Tak jak Gural chciałem dać Ci
Co najlepsze mam w sobie
Może dałem Ci za wiele
Cieszyłem się każdą chwila
Albo za bardzo w to wszedłem
I może to Cie speszyło może to mnie zgubiło
Zrobiłem Ci mętlik w głowie
Ale nie potrafiłem się oddać temu w połowie
I nie żałuje żadnej chwili spędzonej z Tobą
Za to żałuję każdej tej spędzonej bez Ciebie
Jesteś gdzieś, ja umieram wiedząc
Że mnie nie ma obok i nie mam pojęcia
Czemu to miało taki przebieg
Oglądaliśmy horrory, żaden nie był koszmarem
Normalnie bym się zesrał
Lecz przy Tobie się nie bałem
Ale odczuwam horror, dzisiaj, tutaj, teraz
Bo nie ma Ciebie obok
I boję się jak cholera!
Mieliśmy być szczęśliwi
Było nam razem dobrze
A świat stał otworem dla Ciebie i dla mnie
Coś weszło w nasze drogi
Rozstąpiło je jak Mojżesz
A po drodze zamieniłaś moje serce w kamień