Floral Bugs, Opał - Zombie tekst piosenki (lyrics)

Opał

Opał [Łukasz Opiłka] Chorzowie, Polska

[Floral Bugs, Opał - Zombie tekst piosenki lyrics]

Zombie, jak zombie zombie, półprzytomny
Jak zombie, zombie jak zombie

Mam nowy outfit, na mnie łeb meduzy
Bo mordo już chodzę w Versace
I ta głowa z mitów zamieniła
Mi serce w kamień
A i tak się wciąż na nią patrzę
I znów robię drinka w którego
W skład wchodzi
Kostka zimnych uczuć pomieszana z płaczem
Za płaszczem mam stragan starganych emocji
Którymi jak zawsze nie dzielę się z światem
Chodzę jak zombie, się włóczę
Przez miasto, jak zombie
Za mną moja horda jak zombie
Choć czuje się sam tak jak zombie
Mam uśmiech na twarzy
Lecz ciało mam w dziurach jak Kanciastoporty
Jak pójdziemy razem do łóżka
To proszę cię potnij mnie i


Trzymaj mocno za szyję
I podrap mnie do krwi, daj klamkę
Pod szczękę, skacz po mnie krzycząc
Że mnie kurwa zabijesz
Odbezpiecz tą klamkę i wsadź mi ją w
Usta, to może wreszcie kurwa powiem, że żyję
A jak w moich oczach dalej będzie pustka
To pochyl się i błagam szepnij swe imię
Pancerz pokrywam hajsem
Ocieram znowu łzy zmiętym banknotem
Sam w aucie
Z życia pełną garścią zabieram co mogę
Żeby nie uciekło przez palce
Tak wiele tłamszę, tak mało znasz mnie
I znów wieczorem siadam do
Spowiedzi przed majkiem
Ciało jest martwe, wnętrze jest martwe
Patrzę w swe oczy i chyba umarłem
I chyba umarłem, i chyba umarłem kurwa
Jestem znów tak bardzo pusty i
Znów włóczę się jak zombie
W oczach widzę pustkę
Panicznie szukam emocji
Tak bardzo chciałbym poczuć coś
Więc błagam weź mnie dotknij
Rozkładam skrzydła
A mój lot krwią wpisze do historii

Jestem znów tak bardzo pusty i
Znów włóczę się jak zombie
W oczach widzę pustkę
Panicznie szukam emocji
Tak bardzo chciałbym poczuć coś
Więc błagam weź mnie dotknij
Rozkładam skrzydła
A mój lot krwią wpisze do historii

Czuję tą dumę przez klatkę w tym
Bloku, a gubię się w tłumie
Ale ujdzie w tłoku
Dwa palce w górę za pokój
Strumień amoku to stłumię gdzieś w środku
Burzę swój spokój i czekam
Na burzę z piorunem, co zasłoni lunę
Bo światło to sprawia, że iść już nie umiem
Jak znajdę kierunek to przyśpieszę kroku
Się sypię jak popiół
Brak pomysłu jak mam to zmienić
Się sypię jak popiół w natłoku tych cieni
Z popiołu po trochu się narodzi Feniks
Wtapiam się w chodnik, zastygam jak pomnik
Bez celu jak zombie mi podają skręta
Mówią Zapomnij o błędach
Ja zapomniałem by pamiętać, brat
O snach, o drzwiach gdzie czas sprawia
Że frunę co? Jak? To? Tak?
Dlaczego nie można spadać w górę
Pili tam, palili, wierzyli w nas
Pełne backstage tych pustych szmat
Znam tych co by się zamienili ot tak
A ja dalej szukam gdzie ikigai

Jestem znów tak bardzo pusty i
Znów włóczę się jak zombie
W oczach widzę pustkę
Panicznie szukam emocji
Tak bardzo chciałbym poczuć coś
Więc błagam weź mnie dotknij
Rozkładam skrzydła
A mój lot krwią wpisze do historii
Jestem znów tak bardzo pusty i
Znów włóczę się jak zombie
W oczach widzę pustkę
Panicznie szukam emocji
Tak bardzo chciałbym poczuć coś
Więc błagam weź mnie dotknij
Rozkładam skrzydła
A mój lot krwią wpisze do historii

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować