HAŁASTRA, Kukon - CZŁOWIEK CZYNU tekst piosenki (lyrics)

Kukon [Jakub Konopka] Biłgoraj, Polska.

[HAŁASTRA, Kukon - CZŁOWIEK CZYNU tekst piosenki lyrics]

Za małolata miałem Action-Mana
Koszulkę Zidane'a i słuchałem Eminema
Młodociana hustlerka i ta waluta w kapslach
Oddajesz jak przegrasz
Życie to ruleta, starsza
Koleżanka zachorowała, odeszła
A ten z drugiego piętra, co
Wpierdolił się w brauna
Miał trochę więcej szczęścia
Ja poznawałem abecadło, a potem tajniki
Zżerała mnie ciekawość
Ale miałem drogę własną
Wszystkie te rozkminki do
Dzisiaj mnie prowadzą
Raz na wozie, raz na skłocie
A ja nadal szpącę, do systemu ad vocem
Czasy są gorące, jak na dzikim zachodzie
Ja nie jestem bandziorem
Ja tu powolutku, po swojemu, po cichutku
Z uporem robie dzieło
Po buchu widziałem całe spektrum
Byłem w łóżku z euforią i depresją
I nie zmrużyłem oka
Myśle o kolejnych krokach
O kolejnych golach, jak Aleksander Doba
Moja droga nie musi ci się podobać
Mówią wraca karma, tak się mówi
Ale to nie prawda
Bo najgorsza łajza ma tu farta
A poczciwinie tu nie spada manna wciąż
Ciągle pada, dookoła ten koślawy landszaft
Ale ciągle pressing ja i
Braciak, wysoko ambicje, niczym K2

Ja nie jestem bandziorem i nie
Żyję już na streecie ale dobrze pamiętam
Jak to było mieć pod górkę
Jestem człowiek czynu
Dla ciebie jak nauczyciel
Czasami jak starszy brat, albo dobry kumpel
Zrobię jeszcze parę stów, zanim usnę
Jeszcze zerwę parę róż, zanim uschnę
Nienawidzisz mnie, to cóż, pewnie słusznie

Zamykam oczy, cofam się dziesięć lat, ta
(Dziesięć lat)
Zbiegam po schodach, się trzęsie klatka
Na dole czeka już ziomal mój w dresie najka
(Siema) kieszenie w szerokich spodniach
Na dnie gdzieś pajpa
Wszędzie z buta albo busem
Starszy kolega ma furę
Często podjeżdża na fajka (Ta)
Coś tam pracuję, kombinuję
Kminie jak to poprowadzić
Doskwiera brak prawka
Najpierw to lepią brudne marokańskie łapy
Później palimy to na obrzeżach Warszawy
Otwiera się przed nami świat wspaniały
Który kurwa dzisiaj często przeklinamy
(Kurwa) wygrywa kolega na maszynach i
Za to stawia wódę, a wszyscy piją z gwinta
Z innym wyszło, że to flinta
Na bani blizna, życia nie przegrałem
Tak jak Tibia
Chociaż teraz to już inny level (Inny level)
Ty masz misje, lepiej wykmiń becel
Biorę prysznic, gonię zyski, lecę
W ruchu od rana do nocy, jak 7-Eleven
(Cały czas)
Zruchany łeb, towar działa, jak lubrykant
Przerywany stres, znowu się z tym borykam
Sprawy podogrywam, później se coś ponagrywam
Czasem mnie to dusi
Lecz się kurwa tym oddycha
Łeb się pali, zimna wódka
Bo tak tu hartują duszę
Robię to co muszę, ciemne scenariusze
Przychodzę wyjaśnić korzystam z okazji i w
Miasto pcham jak Pusher
Niedokończona perfekcja, to moja sztuka życia
Wczoraj zgubiłem sens, od nowa szukam dzisiaj
Jest jak jest, pora coś napisać, znikam

Ja nie jestem bandziorem i nie
Żyję już na streecie ale dobrze pamiętam
Jak to było mieć pod górkę
Jestem człowiek czynu
Dla ciebie jak nauczyciel
Czasami jak starszy brat, albo dobry kumpel
Zrobię jeszcze parę stów, zanim usnę
Jeszcze zerwę parę róż, zanim uschnę
Nienawidzisz mnie, to cóż, pewnie słusznie

(Zrobię jeszcze parę stów, zanim usnę)
Myślę, że najważniejsze jest to
Żeby te wszystkie role pełnić
Zgodnie z sumieniem
(Jeszcze zerwę parę róż, zanim uschnę)
To jest banalne, ale to jest bardzo trudne

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

Dodaj rozszerzoną interpretację

Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu!

Najnowsze dodane interpretacje tekstów

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować