HAŁASTRA, Koneser - Loty na bani tekst piosenki (lyrics)

HAŁASTRA

HAŁASTRA [Kwiatek Haze, Książę Mazowiecki] Jabłonny + Legionowa, Polska 🇵🇱

[HAŁASTRA, Koneser - Loty na bani tekst piosenki lyrics]

Loty na bani jak temat z Okęcia
Chodzę elektryczny jak Nikola Tesla
Jaram kolejnego skręta i aż mnie skręca
Dzwoni ta rura ale nie odbieram
Bo skończyło by to się
Źle jak czwartego sierpnia
Muszę się odciąć, muszę wyjechać
Chce mi się bełtać jak wracam na rejon
Dosyć mam tego miejsca
Jeden lepszy od drugiego
Tak jak ten jeden koleżka
Co się zarzekał, że jest pico bello
A to była menda co to ma być kurwa
Światowy dzień walenia w chuja
Czekam już tydzień mam jeszcze do jutra
Skurwielom się wszystko należy
Ich problem zawsze najważniеjszy
Dopóki będziesz potrzebny będą serdеczni
Ale tylko wtedy
Dwa-zero-dwa-jeden minął rok tak jak dzień
Nie wiem co dzieje się i co los przyniesie


Znowu lot, wieje łeb, to nie koks MMC
Jebać to, jebać cię, jebać go, jebać je

Dziwnie się czuje ostatnio, trzęsą
Mi się ręce, serce nierówno bije
I głosy dziwne słyszę
Mam wrażenie że ktoś mnie
Śledzi, wczoraj pół nocy wyglądałem
Za okno, myślałem, że się ktoś
Czai za rogiem, nie wiem co się dzieje
Nie wiem
Jak mam sobie pomóc, cały czas czuje stres
I taki kurwa niepokój

Im bardziej w górę to powietrze rzadsze
Boje się, że kiedyś zabraknie
Czasem się dusze i gniecie i czaszkę
Na strychu mam ten syf jak azbest
Jebany lakier
Parę rys weszło za głęboko jak ścierny papier
Pył leci to wciągasz tak w koło
Płonie każdy nerw, to go chłodzę anhedonią
Albo ten dreszcz przez jebany stres
Łeb kwadratowy na okrągło
Chciałbym odetchnąć
I poczuć spokój jak Tołstoj
Ale zaraz tu kolejny ciężar wjeżdża
Na banie jak skorpion
Ryba się psuje od głowy
A narybek metry żyłki już wciąga
W bani ten wyścig i wojna
Chore rozkminy po linii co noc tak
Ogarnij się w porę
Bo skończysz jak Kurt Cobain chłopak
Dobrze ci radze tak chemia
Wykończy ja Curie Skłodowska i zobacz

Nieosiągalny tak jak benz pod blokiem
Płaczące matki, nie mają łez
A krew pod okiem
Jak umrzesz nie uronię łez pod bogiem
Szatan na mnie patrzy
Ale wzrok kieruje gdzieś w podłogę
To dla moich ludzi z problemami
Dla każdego kto wie
Nie chce żebyś znalazła na
Ziemi mnie martwego, nie
Dawno temu zapomniałem żyć
Nie chciałbyś tu nawet chwili postać
Ktoś prze ze mnie znów wpada w ryk
Na kwadracie pełno żmij w kątach
Nigdy tutaj nie wystarczy łyk
Kolejny raz staje w linii ognia
Pierdoli mnie już ten cały syf
No bo nie mam siły znów się z nimi dąsać
Całymi dniami tu siedzę i myślę
Co będzie jak nie pójdzie tu po mej myśli
Oddychać nie umiem już na tej planecie
Więc po raz kolejny tu znów tonę w misji
Czy ktoś usłyszy gdy jestem na dnie
Czy ktoś usłyszy tu z za ściany hałas
Raz jestem na tak, raz jestem na nie, to
Przez to, że wciąga mnie, jebany beton
Tej bramy fetor

Zszarganą mam lekko psyche już, swoje
Zżarłem, ty dalej żresz
Nie? Też będziesz później prozak
Wpierdalał, żeby opanować, wiesz
To czego się kurwa nie da opanować
Rozumiesz? Bla-bli-blu-bla-bla-bla
A kurwa oczy wielkie, nie
Prawa dziura, lewa dziura, kurwa
Lewa nóżka, prawy bark, jak
Wolisz, nie i co teraz? Nos
Boli, krzywa przegroda nosa
Dwie sprawy w toku wiece dlaczego wy
Macie tak przejebane? Jeździłbyś samochodem
Kurwa rozumiesz
Ale wpierdalasz to na okręte weź się kurwa w
Garść, książki zacznij czytać, bo
Tak to kurwa co, dziury w głowie kurwa i
Poradnia zdrowia psychicznego

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować