Hipocentrum - Martwy punkt tekst piosenki (lyrics)

[Hipocentrum - Martwy punkt tekst piosenki lyrics]

Na starcie mu życie nie dało za
Wiele gdy mowa o piekle standardów
Miał fajną dziewczynę
Był przyjacielem i uczył się biegle faktów
Pracował u ojca w świecie cyferek
Przeorał tam wiele faktur
Mimo to zawsze z pustym portfelem
Przez co nie wiele kontaktów
To stało się jego obsesją
Kompleksem który musiał pokonać
Jak największą pensją oszukać chciał serce
Ciągle śnił o milionach
Gdy pojawiła się szansa
Poszedł na maksa skoczył w ocean korzyści
Potem wrócił do miasta w nowych airmaxach
- wygodnych gdy chodzi o wyścig
Dziewczyna kochała go bardzo wcześniej
Teraz nie mogła go poznać
On kochał ją nadal lecz jednocześnie
Szukał wciąż nowych doznań
Jego przyjaciel którego nie znacie jak


Zawsze był spoko ziomem
Mimo że tamten już nie chciał na chacie
Zamulać i wydawał hajs poza domem
Na zmianę tu praca i melo
A później już tylko praca i niemoc
Kumpel i panna odpadli bo tempo i
Kasa tu stały się jego domeną
Rok później leżał już na kozetce
Jechał szybko nie sprawdzał luster
Miłość i przyjaźń w martwym punkcie
Nie dostrzegł ich gdy gonił sukces

Miał się za wzór wszelakich
Cnót i duszę towarzystwa
Od zbędnych burd się ciągle
Tu starał zachować dystans chadzał na kluby
Rzadko mówił ludziom po nazwiskach
Myślał że wrogich mu za chuj
Istnieć nie mogła lista
Skory do rozmowy, wyczulony na ciekawostki
Skory żeby zdobyć info gdzie i kiedy
Czemu dociekał kto z kim
Kochał łączyć kropki i wyciągać
Sam uwielbiał wnioski
Chłonął plotki jakby chłeptał krew -
Przysysał się jak moskit
Nigdy nie odmówił sobie prawa do
Opinii co do innych
Nie był z tych co się kiedykolwiek
Czuli winni - był mordą silny
I nie było sytuacji w której nie
Miał racji zawsze puentę znaleźć umiał
Gdy rozpędzał się nie było szans
Że w gadce złamiesz chuja
Myślał że jest bez skazy to jak podpucha roku
O nim jedynym nie gadali wszyscy tutaj wokół
Było mu mało i robił halo co rusz na boku
Zgadnij co się działo gdy matoł opuszczał

Jednak trzeba pamiętać no bo
Mamy rożne charaktery
I w różnym miejscu postawione granice bariery
On ciągle wytykał błędy innym
Był taki szczery sam nigdy nie był wtedy
Winny tworząc te afery
Czuł się w zgodzie ze sobą
Gdy ludziom mówił w twarz
Co mu się nie podoba a trwało to długi czas
Pewnie znacie kogoś takiego też wkurzył was
I gdyby tylko złotą radą to by służył raz
Ale nie no bo to ciągle się powtarza
Jak zwrócisz takiemu uwagę to wtedy
Zobaczysz jak się obraża
No bo krytyki sam to nie umie przyjąć
Łatwiej udawać przed sobą że tematu nie było
Nie widział swoich wad lecz cudze
Chciał być taki szczery to siebie
Okłamywał był pełen złudzeń
Nie ma normalnych, banie Ci poryto i to syto
Każdy z nas choć trochę
To jest incognito hipokrytą

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować