Hugo Knauf - Coffeinum tekst piosenki (lyrics)
[Hugo Knauf - Coffeinum tekst piosenki lyrics]
Które czujesz że jest fizycznie napięte
Po prostu skieruj tam
Swoją uwagę i tylko patrz i czuj i
Wyobraź sobie że
To miejsce dotyka miłość i dotyka
Dokładnie w taki sposób
Jaki twoje ciało tego potrzebuje nie
Oczekuj zmiany, nie oczekuj tego
Że przestanie cie boleć czy
Uwierać po prostu pozwól
Się dotknąć miłości właśnie w tym miejscu
Oddychaj oddychaj
Oddychaj oddychaj
Przenieś swoją uwagę do takiego miejsca
W ciele, w którym czujesz
Że utknęły jakiеś emocje być może jеst
To jakiś ból, być może smutek
Może jakaś zatrzymana
Złość poczuj gdzie jest to miejsce w ciele
Które które cię woła kiedy o
Tym myślisz obejmij je
Swoją uwagą i poczuj jak
To miejsce dotyka miłość"
Znowu jest późno, myślałem o tych
Których raniłem aż tyle razy
Bajkowe kadry i kłamliwe foty
Dostrzegałem na nich po sobie braki
Ganiała mnie przeszłość po nocy i
Drapała zimnymi łzami po twarzy
Myśle jak mogę to wszystko przeskoczyć
Gdzie jeszcze mogę się przed tym zaszyć
Budzę się tuż po dziesiątej i wraca
To do mnie jak Lassie
Podnoszę się tak wpół przytomnie aby
Ponownie poczuć się nagi
Chociaż na nogach wzorzyste szorty i
Czuje wyraźnie jej ciepły dotyk
To ty jesteś obok i chcesz na
Mnie włożyć depresje wyjętą spod kołdry
Nie musisz się martwić już o mnie
Bo tutaj gdzie jestem to jestem szczęśliwy
Spal po mnie te karty wspomnień
Bo nic nie znaczyły i były na niby
I odpuść sobie ten throwback
Nie mysl co jeśli a jakby lub gdyby
Te lata dziecięce i szkolne nie chce
By ciagle mnie jeszcze goniły
W około jebany Stonehenge wyrastał szybko
Jak po deszczu grzyby
Powoli dziś wszystko zaczyna być w normie
Chciałbym zapomnieć i znowu być żywy
Wplątuje się w awantury wśród
Poskręcanych jak jointy kabli
Przedupiłem też w kalambury z
Grupą Filmową Darwin
W miesiącu porażek to ta jest kolejna
Ktoś podyktował mi karny
Jak blondynka Barbie
Z poprzedniej płyty zgubiłem różowy barwnik
Jestem dziś niewyraźny i nie
Pomaga mi Rutinoscorbin
Wyszedłem z roli ty na insta z rolki
Brak czasu na jakies poprawki
Trzaskają filmowe klapsy
Kręcimy kolejną scenę
Ja jestem raperem nie ma tu ciebie
Zgadnij kto tutaj jest reżyserem
Do niedawna miałem czas na wszystko
Dziś wszystko ogarniam na speedzie
To nieprawda że latam nisko w
Miesiąc zrobiłem tą płytę
Wróciłem wczoraj późno trochę
Niezgodnie z planem
On robi kawę, budzę się, mówi "Śpij dalej"
Budzik na sygnale, etykieta to red alert
Zrywam się i jadę, czuje się jak Barry Allen
Przypaliłem śniadanie i tak
Ciagle na przypale
W esemesie kłamie- "Zaraz się tam zjawię"
Trzeci dzień się spóźniam jest nieciekawie
Ręce mam dziurawe jak Ementaler
W moim życiu lewą stroną
W kółko w lewo jak Michelsen
Lewe dragi skręcam w paper
Prawy pas nie moje miejsce
Z większym tempem i lepszym tembrem
Twoje miejsce jest tam na metce
Przyklejają etykietę lecz nie mi
Gdy się rozpędzę
Nie chce więcej jak ty wlec się
Trzy przystanki to lata świetlne
Staje sobie gdzieś naprędce
Pieprze presję mam drogi pewne
Ty wypadasz stąd na zakręcie
Ta historia nie ma mnie w niej
Ty byłaś będziesz, to smutny regres
Sprawdzałaś status mi ciagle na Fejsie
Uber się pyta czy to ja i
Szczerze nie jestem już pewien
Nie wiem gdy pyta się ona
Czy jutro się znów nie zmienię
Miasto się swieci jak brokat
Ja w środku odczuwam cierpienie
Pali się lampa na środku czoła i
Czakam aż się z powrotem przywleczesz
Ta miłość
(oddychaj) uwalnia tą tęsknotę (oddychaj)
Za kontaktem (oddychaj) , za zrozumieniem
(oddychaj) , za bliskością (oddychaj)
Którą tęskniło to miejsce (oddychaj)
I cokolwiek teraz czujesz
(oddychaj) , pozwól temu być (oddychaj)
Rozluźniaj ciało
Do każdej emocji, która się pojawia
(oddychaj) , nawet jeśli nic nie
Czujesz (oddychaj) , to też jest jak najbardziej w porządku (oddychaj) , też po prostu to obserwuj (oddychaj)
Po prostu pozwól się tam dotknąć (oddychaj)
Jeśli wody dolewając do ekspresu z kawą
Poleje po kablach i ostatni robiąc babol
Zatrzymam się na światłach po
Terapii nic nie mając
Czy wtedy mnie zostawisz czy odłożysz na bok
Czy dalej będziesz gonić jak
Mych kumpli z trawą
A może powiesz dosyć gdy mnie dorwie słabość
Gdy zdejmę wszystkie pionki
Z planszy Backgammon
Gdy przyjdzie w końcu stanąć
Mi przed niebios bramą
Zniknąłem tak jak słońce za
Chmurami na chwile
Mówili "Pisze książkę", Murakami uta kike
Mówią "To jest fortel bo
Niczego nie zrobiłeś"
Wskoczyłem tak jak żołnierz
Sparty w Termopile
Wskakuje w muzykę, oni chcą mi liczyć forsę
Proszą o zasiłek, chcą zawiązać oba końce
"Liczysz na głośny comeback
Zamiast przyznać rację
W rapie ważny pośpiech ale
Ty już masz wakacje"
Słowa nieistotne płyną tak jak potok
Tworzą gesty Krwotok kończący ten small talk
Toną w tym jak Kłodzko w roku 97
Mam dziurawy Ponton i brak zabezpieczeń
Jeden, jeden! Jeden, jeden!
Liczę ile światła przyjąłem na siebie
Jeden, jeden! Jeden, jeden!
To jest moja wanna, ja to Archimedes
Jeden, jeden! Jeden, jeden!
Jak mędrzec dzierżę wiedzę
Przegrał ze mną kretes
Jeden, jeden! Jeden, jeden!
Poszedłem do przodu znam "The Heart Part 7"
Płynąłem spokojnie z nurtem teraz
Płynę pod prąd mijam rapo-polo łukiem jakbym
Latał paralotnią
Czuje prawo Bragga kiedy wyglądam przez okno
Kreatywne braggadoccio zawsze było
Dla mnie normą
Chyba kurwa słychać jak mało sypiam
Pytają kiedy płyta choć widać się wspinam
Ta historia życia brzmi jak fantastyka
Przez słowotok przebija się kofeina
Mało miejsca w portfelu więc bilety wirtualne
Nigdzie się nie spieszę
Ale opuszczam przystanek
Pytają przedsiębiorcy czy nie
Chce czasem koncertu
"Nigdzie się nie spieszę" nie znaczy
Ze stoję w miejscu moda nie kusi krzykiem
Nie doda skrzydeł Red Bull
Sława kibel dla dziwek z HIV-em
Weź nie dziękuj
Ty jesteś detektywem jak debile na Pudelku
Sam chcesz tych patobitew i
Się stać obiektem hejtu
Raperzy się dziwią czemu ich tak nienawidzą
Telewizor obwiniają bo lustra się brzydzą
Każdy z nich jest celebrytą tak
Jak Antek z Izą
Wsiadam do miejskiego kierunek Osiedle Widok
Daj sobie chwile czasu
Aby to co się zatrzymało w
Tym miejscu mogło wybrzmieć