Intruz - 4 Gringo tekst piosenki (lyrics)
Intruz [Bartosz Olewiński] Opole, Polska 🇵🇱
[Intruz - 4 Gringo tekst piosenki lyrics]
Moim chrzestnym na dodatek
Jedyny, któremu powiedziałbym "ojcze"
O pierwszym z najstarszą datą
moim chrzestnym na dodatek
O tym co żywność ogarnął bez kolejek
Bez kartek jemu odczuć niedostatek dano
Pierwszym rzutem dawno
Wtedy cieszył każdy patent
By wyszarpać coś za darmo
Najbardziej słowny gringo
Wielu się przekonało
W czasach gdzie z odciętą
Pępowiną do szeregów brano
Pierwszy z klanu czwórki bohaterów
Miał największe prawo
Do karania dla przykładu
Gdybyś wypadł kulawo wylał pierwszą krew
Nim na ekrany wyszedł Rambo
W czasach gdzie suka zwijała
Gdzie na dołku go kopano
Nie podobny z wyglądu i
Charakter bardzo rzadki
Pierwszy gringo który w końcu mógł
Stanąć w obronie matki nie pominę wątku
Mógłby kąpiel brać we wrzątku
Najlepszy słuchacz rozsądku
Myślał o moim żołądku
Dziś kopie w każdym zakątku
Materiał się rozpruł
Czterech gringo od początku
Dziś nie rozpoznaję postur
Kurwa, to jest oldschool
Opolski rezerwat tortur
Pierwszy pomyślał nie popsuł
Rzadko napotykał opór
Pierwszy gringo o mnie pytał
Zadziwiał wielokrotnie
Może go kiedyś zapytam czy
O mnie myśli podobnie
Piątym chciałem być
Połączeniem całej czwórki
Patrzyłem na wyniszczenie
Na konstrukcję do rozbiórki
Siłę widziałem w czterech
Lecz nie będę piątym bo już prawię w was
Wierzyłem, chcę być gringo, samotnym
Razem mogli być jak cyklon i
Wbić na twoją oazę jestem na przekazie
Gringo w trasie przez samo pustkowie
Oj gringo, myślałem
Że moi bracia to bracia Bondurantowie
Zaś drugi miał smykałkę do
Poślizgu nie żeglugi wszędzie miał kitrałke
Rio Grande jak się upił
To o gringo co się gubił
O diable co go przekupił
Tysiąc mil to śmiechu wartę przy
Tym punkcie w którym utkwił
Nie raz pierwszego wkurwił
Nie raz prosił by go bronił
Taka rola najstarszego
Trzeci by go napierdolił
Potem o nim teraz drugi
Który zwolnił i był wdzięczny
Gdy na sali widzeń w Zabrzu
Usiadł przy mnie trzeźwy
Drugi to jest kłamczuch
Non stop kicał za gotówką
Powinien leżeć w Branicach
Przywiązany pod kroplówką
Drugi, kurwa na kacu
Spierdalał z wodociągowej
Drugi miał jechać do lasu
Bez karty przetargowej
Ty co byś zrobił bratu
Ja za gringo lecę w ogień
Pomimo czy jesteś gliną
Śmierć dla kurwy mundurowej
Dał do pełna paliwo, tylko nie do tego baku
Raz dmuchnął
To wypadły psu baterię z alkomatu
Drugi na delirce długo
Byłby gotów skoczyć z dachu
Drugi dużo oszukiwał, jumał dużo fantów
Raz psy jebane, zrobiły obławę wokół domu
Wjebały się z rana oknem jak
Spałem mi do pokoju
Piątym chciałem być
Połączeniem całej czwórki
Patrzyłem na wyniszczenie na
Konstrukcję do rozbiórki
Siłę widziałem w czterech
Lecz nie będę piątym bo już prawię w was
Wierzyłem, chcę być gringo, samotnym
Razem mogli być jak cyklon i
Wbić na twoją oazę jestem na przekazie
Gringo w trasie przez samo pustkowie
Oj gringo, myślałem
Że moi bracia to bracia Bondurantowie
O trzecim to z szacunkiem
Bo nigdy nie był bandytą już nie siedzi
Jednak już na krzesło zawszę mówił fikoł
Przykładem nie świecił
Ale kurwa to był gringo
Spędził lata za kratami
Wiedział jak rani kopyto
Trzeci to przepalał styki, tańczył bez muzyki
Przez izolację od świata po
Wyjściu miał złe nawyki
W jego oczach był szatan
Jego los wisiał na włosku
Zastanawiam się czy coś czuł
Zjadał całą główkę czosnku
Ach, ten trzeci gringo, szalony Dingo gadali
Bo się bali
Gdy wyjaśniał wszystkich co mnie zaczepiali
Bracia się nie spodziewali
Że jego czujność coś uśpi
To pierwszy mi powiedział
Że będzie leżał na Półwsi
Z pierwszym się pokłócił i
Niestety przy tym byłem wtedy wiedziałem
Że wróci więc w śmieć nie uwierzyłem
Każdy odwrócił się tyłem
Ja zawszę za nim tęskniłem
Ciągle mnie to męczy
Że nie umiał być jak pierwszy
Czwartego tu nie zmieściłem
Więc o nim nie będzie dłużej
Nie przyznawał się do reszty
Jak dla mnie to jest tchórzem
Czwarty ciągle w cieniu
Dzisiaj też go nie widuję
Nie usłyszy czwartej zwrotki
Bo na nią nie zasługuję