Jan-Rapowanie - BIZNES (feat. KęKę, Kaz Bałagane) tekst piosenki (lyrics)

KęKę Kaz Bałagane

KęKę [Piotr Siara] Radom/Warszawa, Polska

Kaz Bałagane [Jacek Świtalski] Warszawa, Polska 🇵🇱

[Jan-Rapowanie - BIZNES feat. KęKę, Kaz Bałagane tekst piosenki lyrics]

Joł, joł

Zajawa taka
Jakbym pchał to znów na SoundCloud
Plując do pierwszego majka
Odpalając Lucky Strike'a
Czuję smog w płucach, mam to w chuju
Witam w domu tak się mówi z miejsca
Gdzie chciałoby być parę milionów
Kurwa, już nie jestem smutnym chłopcem
Z jakimś złamanym serduszkiem
Jestem gościem, takim, że jak złapie smutek
To się wkurwię staram się tylko o rzeczy
Których nikt mi nie odbierze
Każdy ma swoje, co z tego
Każdy ma też swój Everest
Z kraju, gdzie wystarczy
Że coś jest z innego
W Żabkach leżą małpki, a ćwiartka
Nie ma ćwiartki z kraju, gdzie
Co drugi człowiek skuty przez mentalność


Nie wyjdzie poza bagno, tam pobiją i okradną
Przecież
Idioci wpierdalają młodym, że się niе da
Że, jak ktoś coś ma, to ukradł
Ja nie mogę tego słuchać
Żе nie masz, czego szukać
Jak wysoko nie masz wujka serio kurwa?
Czy ktoś od zawsze pod górę
Czy od startu miał łatwiznę
To nie jest mój biznes!
Ktoś zdobył wszystko sam
Czy firmę przejął po rodzince
To nie jest mój biznes!
Ktoś świeci przykładem
Ktoś inny klepie lewiznę
To nie jest mój biznes!
Ktoś tam oszczędza na fabie
Ktoś w tym czasie kupił willę
To nie jest mój biznes!

Wybudowałeś dom, powiedzą "to kawalerka"
W dodatku na kredyt i patodeweloperka
Twoja dupa z Tobą dla prestiżu
Bo nie z serca
Chwilę wcześniej pewnie pracowała
Na kamerkach
Chuj, że robi złota i platyny pełno w klubach
Sprzedałeś kilka płyt, kurwa
Bo kto tego słucha (Kto tego słucha?)
Te OLiS'y to podpucha, o chuje do szczania w
Brzydkich, pożyczonych ciuchach, yo
Kto im teksty pisze
Pewnie dwóch raperów z topki
Kiedy tamci cały tydzień odpalają wrotki
Tyle kminicie, że upierdalacie nocki
Niezdrowo podnieceni
Kiedy pod kimś kopią dołki
Rap jest o jebaniu szmat, było tak od zawsze
To nie nowe czasy, nie przez nie masz czkawkę
Nie zaglądaj w kieszeń, mordo
Bo ja srogo kaszlę i nie płaczę
Że to wszystko w policyjnym państwie
Czy ktoś od zawsze pod górę
Czy od startu miał łatwiznę
To nie jest mój biznes!
Ktoś zdobył wszystko sam
Czy firmę przejął po rodzince
To nie jest mój biznes!
Ktoś świeci przykładem
Ktoś inny klepie lewiznę
To nie jest mój biznes!
Ktoś tam oszczędza na fabie
Ktoś w tym czasie kupił willę
To nie jest mój biznes!

Ile zarabiasz dla mnie nieciekawe
Nie wiem, co słychać i co piszczy w trawie
Nie wiem, co robi mój sąsiad nawet
Nie kleję bryły, nie czaję, dalej
Jedziesz ulicą a obok tnie prosiak
Pewnie rozmyślasz, czy leasing czy flota
Willa przy drodze, gotówa czy szwagra robota
Mi koło chuja to lata
A, jesz mortadelę czy kawior
Nosisz designer, halę targową
Jeśli ogarniasz, wszystko, jak facet
Szczerze, sram na to wciąż jednakowo
Póki nie bijesz ziom dzieciaka ani żony
Co robisz w domu to mnie wcale nie obchodzi
Bo mam zero powodów by myśleć o tobie
O sobie by myśleć miliony kę
Czy ktoś od zawsze pod górę
Czy od startu miał łatwiznę
To nie jest mój biznes!
Ktoś zdobył wszystko sam
Czy firmę przejął po rodzince
To nie jest mój biznes!
Ktoś świeci przykładem
Ktoś inny klepie lewiznę
To nie jest mój biznes!
Ktoś tam oszczędza na fabie
Ktoś w tym czasie kupił willę
To nie jest mój biznes!

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować