Jan-Rapowanie - Branoc tekst piosenki (lyrics)
[Jan-Rapowanie - Branoc tekst piosenki lyrics]
O Panie ta, a dzisiaj szybowanie
Dziś prywatne loty, własne niebo
Kod na nieśmiertelność
Zresztą, już mi chyba wszystko jedno
Bóg nas nie chce ściągać stąd
Bo jesteśmy ziomalami
Bóg, ludzie, diabły, wszyscy, kurwa
Chcą nas zbawić jakby nie patrzeć
Tutaj dzieje się naprawdę wiele
Kościoły, burdele i zjazdy w niedziele
Niechciane odwiedziny, nieodebrane listy
Sukcesy, porażki
Nasza młodość gdzieś w tym wszystkim
Jestem szczęśliwym gościem
Chociaż czasem chodzę w gniewie
Szczęście bierze mi się z tego
Że mogę liczyć na siebie
Nie zawiodę się na sobie, tego jestem pewien
Moje najlepsze lata, ja i moi przyjaciele
Dziewczyny słodkie jak cukier, baletów multum
Szlugi, przepity, szlugi, tańce, gama trunków
Jestem stworzony, by wygrać, by
Pokazać, że można, co
Nie widzisz mnie zbyt często
Bo nie lubię błyszczeć i kocham noc
Albo kocham ją albo bym prozak wziął
W sumie chuj, plus z plusem dają dalej plus
Wznoszę się ponad to, chociaż padłem już
Nie czaję o chuj im chodzi
Jakby pisali w hieroglifach
Mówię wprost - panna moich
Marzeń ma nowego typa (kurwa)
Obojętność jest gorsza niż nienawiść, mała
Także, kurwa, kochaj albo nienawidź Jana
Pozdro każdy ogar, słuchacz
Nawet jak nie ma was wiele
Żadna wytwórnia nie da mi tego
Co dadzą przyjaciele
Przespałem ten rok w chuj
Nie szukam nawet przyczyn
Wiem jak wiele osób w Polsce
Na mnie dalej liczy
Zrobiło się poważnie, no przecież znasz mnie
Rzadziej płaczę facet, tańczę
Raczej klaszczę niż podkładam kłody pod nogi
Jesteś z tych, którzy mogli to zrobić
Ja jestem z tych, którzy dalej mogą
Wariacik, nalej ziomom nie jestem wcale sobą
Tylko, gdy palę zioło dlatego już wiesz
Czemu nie mam nic wspólnego z grasem
To nie dla mnie, facet
Nie lubię zakładać masek