Kali - Lolita tekst piosenki (lyrics)
Kali [Marcin Kamil Gutkowski]
[Kali - Lolita tekst piosenki lyrics]
Ciemność pochłonęła całe wnętrze
Zgaszone światło
Przedziera się demon pragnąc więcej
Zło wisi jak żyrandol
Nad nią przeklęte kryształy
Wibrują bólem jak czarno magiczne rytuały
Dziury w ścianach przykryte świeżą tapetą
Zamurowany zbuk, czy Chanel zabije fetor
Na miły Bóg, przecież ona jest kobietą
Brak mi metafor, ta Lolita zepsuta jak piekło
Stara i stary myślą
Że jest delikatna jak kwiat
A ona, stary, leci łukiem oszukując od lat
Jej słowa brudne jak
Poezja rynsztokowych szczurów
Jej myśli brudne jak Greya twarze 50 umów
Lustereczko, powiedz przecie kto jak
Nie piękna Lolita
Chełpi się sobą, karmi ego jak cukrem candida
Leci bez skrzydeł anioł
Muska purpurowe chmury
To kwestia czasu kiedy przeciągnie
I zerwie struny
Ona tańczy, tańczy
Z życiem tańczy jak szalona
Patrz jak tańczy
Tańczy nastolatka życia głodna
Ona tańczy, tańczy, a ledwo poznała kroki
Patrz jak tańczy, tańczy
Muska fioletu obłoki
Lolita, Lolita, bierz ją
Ile lat ma nie pytaj
Lolita, Lolita, nie do zatrzymania
Melanż to jej orbita
Lolita, Lolita, bezpruderyjna
Nie zwalnia tempa na winklach
Lolita, Lolita
Pod makijażem to ciągle mała dziewczynka jest
Jej młode płuca pełne dymu, patrz
Jak raka karmi jej nozdrza pełne pyłu
Kreski dłuższe niż jamnik
Odkręcony kranik, płyną procenty, nie Karmi
Niskokaloryczna dieta
Toksycznych substancji karmnik
Sztuczna Barbie żyje w Narni, w obłokach buja
Ciało jak palnik, sucza ruja
Ciągle szuka chuja
Styl wulgarny jak te panny spod latarni
Rzadko się rozczula, rzadko płacze
Rzadko ciepła jest jak halny
Seks, samochody, biżuteria i melanże
Nie Pan Kleks, Baba Jaga, klasy, ciuciubabka
Kapsle koleżanki z klasy jak Chewbacca
Włosów mają kasy
Brak im etykiety, kokietują nie czytują prasy
Rozpuszczony bicz, nigdy nie zaznała pracy
Lubi jak jej mówią bitch
Wszystko dostaje na tacy
Przyśpiesza jak pitch i do
Rytmu głupia tańczy zatrzyma ją klincz
Przeznaczenie już na planszy
Zapomniała co to miłość
Od rodziców wieje chłodem
Nie przytulą ją banknoty, złota karta
Wyparła z siebie uczucia i
Zastąpiła je nicość
Chłonie ją noc tak jak ramiona czarta
Sama nie wie ile warta
W mroku co dzień się zatraca
Dając upust tamie akwenowi pragnień
Ciche wołanie o pomoc jak
Enigma wtrąca w zdania
Brak reakcji zamienia ją w twardy kamień
Od weekendu do weekendu leniwe
Życia jak panda odlicza dni do soboty
Znowu pójdzie w miasto gruba granda
Łapie ją chandra
Znudzona życiem zepsuta lalka
Czy pokona w sobie zło jak Saurona Gandalf
Hajs jak manna spada z nieba
Jej z każdą zachcianką
Panna hrabianka lekką ręką
Wkrótce zrobi manko
Ćpanko, jaranko, a rodzice myślą to alergia
Ich relacje smutne jak Lolity elegia
Trzeba jej zmiany, ale ona jakby śni na jawie
Ze szczurem we mgle
Łączy ich pazerności kabel pragnie miłości
Ale nie ma jej na Instagramie
Facebook milczy, powiedz gdzie jesteś
A przyjadę