Kali - Na Dnie tekst piosenki (lyrics)
Kali [Marcin Kamil Gutkowski]
[Kali - Na Dnie tekst piosenki lyrics]
Gdy odchodzi dusza bratnia żadne
Łzy czasu nie cofną wyję do pełni jak wilk
Na prerii zwanej samotnią
Wspominam dni kiedy wszystko było proste
Zanim uliczne gry poraniły niczym kolce
Przy mnie gruba forsa, jest tego cała walizka
Oddałbym je co do grosza
By móc znowu cię uściskać
Mam reklamówkę złota
Każdy gram ciąży okrutnie
Kiedy wiem, że przez ten szajs
Wyłapałeś za mnie kulkę, brat
W każdej minucie widzę twoje martwe oczy
Zastygły w bólu
Też go czuje – doskwiera mi każdej nocy
Jak trucizna toczy się przez żyły
Zżera mnie jak rak
To nowy wymiar samotności
Gdy cię ziomku brak
Mam twardy kark, nigdy nie bałem się krat
Tęsknoty słony smak jak rwąca rzeka płynie
Został tylko żal, koka, whisky, zioło, crack
Ten świat jest gówno wart kiedy
Nie ma ciebie przy mnie
Znowu pije sam i rozliczam wszystkie grzechy
Kolejna flaszka do dna
Zalewa mnie gorzki przesyt
Ku pamięci twej słona łza spada na bruk
Gdybym tylko cofnął czas
Gdybym czas cofnąć mógł
I tkwię tu sam na dnie całkiem sam na dnie
Spotkamy się tam na szczycie góry
Plecak dawno spakowany długo dźwigam bagaż
Obciążone od dzieciaka bary
Te losu dary przeklęte niczym Pandory puszka
Tęsknie za tobą stary
W testamencie tylko pustka
Pada mi trzustka od koktajlu
W którym brak protein
40% płynie wartko, grzęznę w tej topieli
Chciałbym sobie strzelić w łeb
Ale brak odwagi
Taki ze mnie kozak, tylko innych umiem ranić
Szlug się spalił, obserwuje dym ulotny
Rozpłynął się jak ty w
Tym plugawym mieście zbrodni
Same kłopoty, zostałem z nimi jak palec
Jeśli nadejdą wzloty to nie będę
Miał z kim szaleć
W rozpaczy szale resztki mostów
Palę bez powrotu czy mam żyć tyle co kot
Które dziś straciłem w mroku?
Życie jak szalet, brudne pełne pokus
Brak mi zalet mogło być jak balet nikt
Mnie nie nauczył kroków
Kostucha tropi bezlitośnie
Kosa chce żniwo ścinać
Oszukałem przeznaczenie, przed
Prawem uciekam, pirat
Strzały nie na wiwat, wiem
Że nawarzyłem piwa musze żyć za nas oboje
Nigdy się nie zatrzymam
Do złej gry pewna mina
Bo co więcej mi zostało
Amunicja w magazynku
Nadzieja by się obudzić rano
Godzę się z karą
Bo nieunikniona jak pochówek
To ja powinienem zginąć
Być twoim dozgonnym druhem
Słyszę za uchem szepty to demony
Śmieją się do bólu mówią masz co chciałeś
Samozwańczy królu szczurów
Nie zawierałem umów, ale on cierpliwie czeka
Gdy popełnię grzech śmiertelny
Pozbawię życia człowieka
Mogłem cię pomścić, ale nie potrafiłem
Wybacz mi bracie, co dzień żałuję, że żyję
Zapisuje chwile i przy twoich zwłokach klękam
Kocham cię bracie, widzimy się u bram piekła