Kali, Paluch - Spokój tekst piosenki (lyrics)
Kali [Marcin Kamil Gutkowski]
Paluch [Łukasz Paluszak] Poznań, Polska
[Kali, Paluch - Spokój tekst piosenki lyrics]
Nie krzyczy kolorami
Zasypiam w centrum miasta
Znowu mogą być sobą ci co latają w maskach
I tylko nocą widać o nich
Prawdę w ich twarzach
Ukochana poro dnia nie kończ się proszę
To z tobą największe problemy
Zamieniam w proszek
Znowu osiedla zeszyt, twoje prywatne słońce
Księżyc, światełko w tunelu na życia drodze
Może za często pokrywasz się z ducha stanem
Tworzycie parę, znów jesteś jego panem
Budujesz ciszę, usypiasz tych co biegną
Rozjaśniasz mi umysł chociaż
Twoją siostrą ciemność
Dajesz mi pewność, siłę na dzień następny
Wyłączasz nerwy, mocny lek bez recepty
Dama dla stresu, płyną procenty
Nie wiem czy ja czy ty za mnie piszesz wersy
Druga nad ranem, oczy na zapałce wiszą
Te słowa pojmane w nocy palce zapiszą
Myśli natchnione ciszą
Wena szepta frazy lekko pergaminową kliszą
Utrwalam obrazy jedną ręką
Te wyrazy lubią nocy melodie
Tańczą przy blasku świecy
Tak płochliwie ostrożnie
Lubię spędzać z nimi chwile
Gdy swobodnie oddycham
W tej krainie mam spokój jak wrak Titanica
Świat i morze pokus odległe jak biegun
Odpływam w daleki fokus, bezruch, bez biegu
Bez reguł, czas zatrzymał się na moment
Tam na spokoju brzegu niedostępny abonent
No comment, wypatruję komet
Na niebie liczę gwiazdy piękniejsze od monet
Lśniące miasto obojętne na piękno
A ja nie chcę zasnąć wsłuchany w serca tętno
Gęsty dym zakrył gwiazdy
Zniknęli przyjaciele zostało ich niewiele
Mniej niż na stole butelek
Z tymi co zostali wyznaczamy nowe cele
Daję im dostęp na mój prywatny teren
Dzielę się chlebem kiedy są w potrzebie
Chcę dla nich lepiej
Dobrze wiedzą jaki jestem
Możemy sobie ufać w tym spierdolonym świecie
I chciałbym żeby każdy z
Nich znalazł swoje miejsce nie będzie łatwo
Nikt nie mówił że tak będzie
Masz ciężki bagaż doświadczeń to
Życie będzie lżejsze
Oby tak było, bo niektórych życie depcze
Żyją w kartotece, numer dowodu, pesel
Daje ci serce, ono bije w twoich dłoniach
Dbaj o to, drugiego takiego nie spotkasz
Może jestem naiwny, myślę że czujesz to samo
I za parę lat nie powiem
Że ufać nie było warto
Czasem życie męczy mnie do szpiku kości
W deficycie na sen ten za marzeniami pościg
Powiem coś ci, wolę chwile samotności
Bo gdy jestem rozbity
Szukam poczucia jedności
Myślę o miłości, jej ciepło mnie koi
Wtulony jak dziecko śpię w
Objęciach bez zbroi
Czasami boli i płyną łzy jak Nil
Ale nic nie opisze tych dni, tych chwil
Wiatr jak stradivarius przygrywa
Gdy płonie skręt
Dawka sativa kruszy, relaks od czubka do pięt
Ten akompaniament, melodie naszych ulic
Łapią za serce ziom, można się rozczulić
Gdy słońce w oknie żegna noc barwą tęczy
Odżywcza rosa poi istoty z krainy mleczy
Proszę daj mi jeszcze chwilę
Daj mi jeszcze moment
Nim zacznie się harmider, mego spokoju koniec