Kali - Żegnaj tekst piosenki (lyrics)

Kali [Marcin Kamil Gutkowski]

[Kali - Żegnaj tekst piosenki lyrics]

Dorastał jak zwykły chłopak
Chociaż w domu nie miał lekko
Nie przelewał się dobrobyt
A butelka za butelką
Z kluczem na szyi małolat śmigał po mleko
Gdybał czy wrócą rodzice
Przecież nie mają do czego
Zwinięty jak embrion
Głodny czekał w pustym domu
Chciał to powiedzieć komuś
Ale zwierzał się ścianom z betonu
Nie ma kto mu pomóc, ciągle pytał czemu on
Prosił Boga jeśli tam jest
By dał mu zwykły dom
Nagle są, po trzech dniach klucze w zamku
Zrywa się jak pies witając pana o poranku
W progu dłoń na karku
Ojciec nie wita go czule
Matka ledwo idąc nie dostrzega go w ogóle
Pomyśl co on czuje, ten mały szczupły chłopak
Nie smak czekolady, milion łez w jego oczach


Brak miłości, brak szczęścia, brak sensu
Dla niego zaszło słońce
Świat zatrzymał się w miejscu
Mijają dni, ciągle zatopiony w mroku
Jak statek na dnie, zapominany rok po roku
Noce i dnie ciągle sam, ciągle z boku
Nawet jego cień nie dotrzymywał mu kroku
Czekał na cud, choć umarła w nim nadzieja
Czuł jedynie głód
On zamieszkał w jego trzewiach
Nie ma piękna brud we
Wszystkich jego odcieniach
Czuł jedynie chłód, miał wrażenie
Że skamieniał
Znieczulony, opuszczony, zapomniany
Jak artefakt gdzieś głęboko zakopany
To prawda, to fakt, jestem sam
Gorzej być nie może
Powiedział do siebie w norze
Gdy zapragnął zmiany
Ostatkiem sił zdobył się na ten czyn
Niech się rozpłynie przeszłość jak
Z papierosa dym
Idź, nie wspominaj, ze światem się pojednaj
Zamknął za sobą drzwi, na
Kartce napisał: Mamo, Tato, żegnaj

Gdy uwolnił się od piekła
Braku domowego ciepła
Na zimnej płycie dworca po
Jałmużnę co dzień klękał
Już nie pamiętał co to znaczy być człowiekiem
Sypiał razem ze szczurami
Naznaczony miejskim ściekiem
Z deszczu pod rynnę
Ciągle ciulał się bez celu
Ludzi wokół jak on wielu
Szczęście gdzie Cię szukać, przyjacielu?
Mawiał do kota bez oka z kulawą łapą
Ogrzewali się nawzajem czekając w
Mrozie na lato
Gdy nadeszło gestapo na budynki spadły bomby
Zamienił dziurawe palto na
Dwie kukurydzy kolby
Poczuł, że koniec to już tylko kwestia dni
Gdy płonęło miasto
Ludzie z krzykiem umierali w nim
Złapał za karabin, pogrzebał głęboko strach
Zapłonęła w nim nadzieja
Pogrzebie ją tylko piach
Ku wolności lecą serie
Niechaj mu sprzyja Bóg
To Franek waleczne serce
Niechaj przepadnie wróg
Armia Krajowa to upragniona rodzina
Ta której nigdy nie miał
Pośród partyzantów przyjaźń
Choć wielu z nich padało jak Kamień na Szańcu
Odnalazł sens istnienia
Dzielił go z życiem powstańców
Pewnego razu, gdy batalion poszedł w ogień
On walczył aż do końca
Choć kula zraniła nogę
Na jego oczach konała jego rodzina
Ich imiona na pomnikach
Naród ich nie zapomina
Obudził się w pociągu
Upchani po brzeg jak bydło
Wagon towarowy, ludzie głodni
Każdy szlocha cicho
Już wiedział co go czeka
Nadzieja jak róża zwiędła
To podróż w jedną stronę
W duchu wyszeptał do wolności: żegnaj

Uwięziony przez istoty opętane przez szatana
Znosił każdą torturę
Cierpienia potworna skala
Skóra i kości, oczy przesiąknięte bólem
Nie błagał ich o łaskę, gdy tatuowali numer
Śmierć zbierała chórem ludobójstwa plony
Synowie, ojcowie, córki, matki, żony
Kiedyś zapytał jej, kiedy po niego przyjdzie
Ona odpowiedziała: gdy czas
Na Ciebie nadejdzie
Często słyszał chóry, śpiew, demonów armia
Kościotrupa postury leżał we
Własnych fekaliach
Nie on jedyny upodlony w roli chwastów
Nie on jedyny był ofiarą holokaustu
Nie kilkunastu, nie kilkudziesięciu
Nie kilkuset, lecz całe miliony
Niepochowanych, zakatowanych
Zamordowanych przez hitlerowców szpony
Gdy skończyła się wojna
I oswobodzono Auschwitz
Uwolnił się od kata bata niewolniczej pracy
Miał szczęście, był mocniejszy niż sądził
Lecz pobratymców los ich uwolnił przez komin
Już nie mógł patrzeć na ten
Świat tak jak przedtem
Zahartowany jak metal, stał się kamieniem
I już nic nigdy nie było normalne
Bo coś w nim umarło i odeszło już na stałe
Postanowił szukać dalej
Szukać dalej szczęścia
Popędził ile sił do granicznego przejścia
Gdy stał po tamtej stronie
Za rogatką kolebka
Nie popatrzył za siebie, w
Duchu wyszeptał: Polsko, żegnaj

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować