Monopol - Dobranoc tekst piosenki (lyrics)

[Monopol - Dobranoc tekst piosenki lyrics]

Czwarta w nocy, Marek spać nie może
Nad dachami roznosi się ryk głośny
Czy to pies czy człowiek
Nasz bohater ma jednak co innego w głowie
Chwycił joint w dłonie i bawiąc
Się nożem stoi na balkonie skoczyć może
Myślał o tym co dzień od tygodnia
Maturę oblał, wielkie hola
Z tym że to próba piąta
Perspektywa przyszłości robi się wątła
Postanowił więc smutkowi się oddać
Opcja to najprostsza
Jak tak kurwa można, myśli na głos
Zjeb, matoł, debil, patol, kutafon
Rzuca w siebie wiązanką
Czy było kurwa warto rozrywkę
Marną stawiać nad

Wiedzę i uciekać w nią przed problemem
I pakować siebie w permanentne bagno
No klawo, kozacko, już nic z tym nie zrobi


Pora się ze swym miejscem pogodzić
Czas na znalezienie roli
Póki co woli cichy skowyt
Nad pustą butlą coli
Jest tak upalony że noc o radę prosi
A zе sklepienia nocy cichy głos się roznosi
Marek zastygł niczym pomnik
I stoi niеporuszony
Głos staje się głośny, noc patrzy mu w oczy
Szeptem łagodnym rozpoczyna wywód mroczny
Dzień dobry, a raczej dobranoc
Twarz księżyca spotyka się na
Chwilę z jego twarzą
Napomyka z rozwagą: znam to, nie jesteś
Pierwszą taką pod mym okiem sytuacją
Widziałem wielu co skakało
Marka zatkało, a herald nocy ciągnął dalej
Patrząc wprost przez jego oczy jakby
Było to coś ważne znam Cię i ty mnie znasz
Także, więc słuchaj uważnie

Mam dla ciebie pewne rozwiązanie
Spojrzenie ciekawskie uśmiech wywołało
Jaki jest Twój cel z tą edukacją całą
Czy chcesz stać się ledwo
Ogromnej maszyny częścią małą
By na koniec zapomniano gdzie
Gnije twoje ciało
Widzę to marno, widzisz, ja znam twoje
Wnętrze i przyznam ci szczerze
Że ja wielbię je niezmiernie
Jak ja przecież dobrze wiesz
Że są w życiu rzeczy piękne i
Żadne z nich nie są permanentne
Wiem co w tobie drzemie
Chyba pora się temu oddać
Świat nie dał ci szansy ni
Władzy, teraz będzie szansa twoja
By los pochwycić we własnych szponach
Marek tylko spojrzał i zapytał: czy
Pomożesz mi tego dokonać?

Noc była mroczna i głucha
Na twarzy uśmiech od ucha do ucha
Serce zasuwa
Nasz bohater chyba czegoś wzrokiem szuka
Krocząc po chodniku usłanym w
Byłych butlach i szlugach
Kątem ucha coś słyszy
Dostrzega krok krzywy skręcający do uliczki
Wzrok nie widzi żadnej jasnej szyby
Rytm serca staje się jeszcze szybszy
Znalazł pierwszy cel swej ekspedycji
Chód jest cichy lecz pewny jak nigdy
Młodzieniec nie ma nawet chwili
Aby się zdziwić nim trysną żyły
Choć wciąż spity to szarpie się co siły
Lecz zęby już utkwiły w jego szyi

Na około naszego niegdyś bohatera
Rozciągała się kałuża krwawa
Zawył z nagła, księżyc gromko się zaśmiał

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować