Monopol - Rozpusta Czysta tekst piosenki (lyrics)
[Monopol - Rozpusta Czysta tekst piosenki lyrics]
Franek jaranie przygotował, na trzech piątką
Do tego dla każdego browca, dokładniej
Cztery, bo kurwa można, bomba
Adaś zapakował JBL'ka, pod domem
Czeka na swego ziomeczka
Jebany stefan znowu zwleka
Jak zawsze z resztą, wszystko jedno
Noc będzie piękna
Ok jest ziom, szybka piona zbita
Pora się zawijać, leci już muzyka
Jego ulubiona płyta
Gżdyla piwa łyka gdy podbija do chodnika
W oddali chyba już franka widać
Z głośnika dobiega muza dzika
Nawet się nie wita, na bloki dzida
Bata zawija na trasie, fajnie nadeszła inba
Początek powolny, piwa na stoły
Bat rozpalony wyniszcza pozory
Noc zaciska szpony, łapie swą zdobycz
Gdy oni łapią okazję by pożyć
Młodym do głowy jaranie odbiło
Franek leje w bongo wody, z ucieszoną miną
Cicho się zrobiło gdy Adam
Źle przycisk kliknął
Dym wypełnił byłą nicość
Wznowił hicior, Stefan pyta co to za muzyka
Że chce ją zapisać, bo banie mu zryła
Mija chwila, Adaś odwraca ryja, napomyka
By ten wpierw dał mu gżdyla
Muza ucicha, odwrócone głowy
Franek upalony mówi że ma chyba pomysł
Stefan, masz jeszcze ten flamaster czerwony
Co żeś nim ławki zdobił
Zeszłej środy? Oczywiście
Franek nakreślił na ścianie
Łuk zabarwiony krwiście
Zamknął go w koło zwinnie
Wziął bletki lekki listek i przemienił
Go w języki ogniste
Pozostali patrzą dziwnie, lecz z pełną uwagą
Ogień na betonie stanął teraz
Ledwo się żarząc
Franek oczy zamknął, zwrócił się ku kompanom
Coś mi właśnie przekazano
Nikt nie spytał jak to a
Na jego twarzy uśmiech
Księżyc zabłysł na biało w jego
Oczach jakby w lustrze
Powiedzieć wam to muszę lecz
Jedynie pod jednym warunkiem
Trzask wywalonego kosza
Coś nowego w młodych oczach
Dziwny pożar duszę pożarł
Pusta głowa późna pora
Młoda sfora skora, by świat skopać
By pożoga śpiące miasto opętała
Znak stawia opór, Stefan szarpie go
Od boku do boku, jebać spokój
Jebać bogów, ma dzikość w oku tak bez powodu
Brak oporów i brak zamiaru stopu
W podskoku Adaś szybę rozjebał, on też
Inhibicji nie ma, myśli nie ma
Tylko tu i teraz
Swój ślad na świat brutalnie wywiera
Kierowany dziwną siłą z wnętrza
Franek przebiega pały spierdalamy
Stefan skonfundowany, ale znak zostawił
Adaś biegnie w ich ślady
Po drodze się wywalił
Znikają w kompanii pod blok mrokiem usłany
Tam ktoś zawył
Ciemne ściany otaczają młodzież w czerni
Blask księżyca mrok w jasność przemienił
Na przeciwko śmietnik pod nim coś się mieni
Delikwenci zdziwieni na widok scenerii
W krwi czerwieni skąpane ciało
Kompanie zatkało, nad ciałem coś stało
Z nieludzką postawą, lecz ludzką twarzą
Jakby za jakąś sprawą, ktoś stał się zjawą
Franek warknął brać go kurwa
Ten nie ustał gdy odebrał w usta buta
Wciąż się rzuca
Pięść tłusta, ząb ze szczęk wyrzuca
Szczek kości jęk wzbudza
Młodzież na to głucha
Rozpust czysta, zabić skurwysyna!
Nikt się nie zatrzymał, Stefan ramie trzyma
Adam rękę wyrwał, wre dziwna siła
Niegdyś człowiek już dawno nie oddycha