PASSKI, Bosski Roman, P.A.F.F. - Dekadencja tekst piosenki (lyrics)
[PASSKI, Bosski Roman, P.A.F.F. - Dekadencja tekst piosenki lyrics]
Podrasować ego, by zgarnąć te monety
Przestało mnie śmieszyć to
Jak polskie kabarety
Serwują chłam niestety wtórni analfabeci
Tworzą rap uliczny, bo znają takie płyty
Lecz mało mają przeżyć
Prawdziwych na dzielnicy
Odgrzewane kotlety to nie jest żaden wyczyn
I czuć, że gamoń pierdzi i pierdoli o niczym
Kariera nic nie warta, martwa
Gdy przekaz nie da ludziom wsparcia
Artystą jestem po to, ziom
By innym muzyką byt wzbogacać
Niematerialne korzyści, zyski
Moc świadomości do mnie wraca
Ta tendencja rzadko dzisiaj tym
Liliputom się opłaca
Dekadencja, ucieka ludziom głębia
Trеści żadnej nie ma, w życiorysie przеrwa
Zapomniania wena, powielany schemat
Bożki plastikowe upadają teraz
Męczy dylemat, kryzys masz wartości
Ile jesteś w stanie tu poświęcić dla miłości?
Kryzys tożsamości otwiera nam oczy
Mój szlak to nieustający rozwój świadomości
Zła się nie ulękną, nie uklękną przed nikim
Świetliste dusze czyste zdobędą swoje szczyty
Ważniejszy dla nich proces
Niż wszelkie statystyki
Nieustanny progres dodaje barwy przy tym
Sławy zyski, straty, piski, wiecznie głodne
Zblazowane pyski jednym wersem w mrowisko
Wejdę, jebnę mocniej, wykoszę wszystkich
Wiem, kim jestem, z
Manifestem wjeżdżam ostro, a kaprysy
Olewam, bo nie robię tego pod, a dla publiki
Nie ma niczego ponad
Robię sobie tak to od lat
Nie kojarzy mnie małolat
Nie wita mnie już stodoła
Lecz nie zataczam koła, mam dla kogo działać
Grupa szyderczych trolli nigdy przy
Mnie nie stała
Dekadencja, ucieka ludziom głębia
Treści żadnej nie ma, w życiorysie przerwa
Zapomniania wena, powielany schemat
Bożki plastikowe upadają teraz
Męczy dylemat, kryzys masz wartości
Ile jesteś w stanie tu poświęcić dla miłości?
Kryzys tożsamości otwiera nam oczy
Mój szlak to nieustający rozwój świadomości
Mówią: "jesteś legendą"
Lecz kiedy się odwrócę
To szydzić ze mnie będą i zaczyna się plucie
Dowartościować siebie dyskredytując innych
Tak robi nieudacznik, cykor i mały cynik
Nie potrzebuję łaski
Kiedyś chciałem szacunku
Lecz ile warty respekt
Niepoczytalnych tłumów?
Pod podłogą trupów od lat nikt nie wyciągał
I gniją nieruszone, jedzą je potem na obiad
Jeżeli znasz swą wartość
Kto ci to może zabrać?
Nie rusza mnie krytyka, kpina, lizustwo, atak
Po dwudziestu latach doceniam czyste piękno
I poza statystyką dobitnie trafiam w sedno
Dekadencja, ucieka ludziom głębia
Treści żadnej nie ma, w życiorysie przerwa
Zapomniania wena, powielany schemat
Bożki plastikowe upadają teraz
Męczy dylemat, kryzys masz wartości
Ile jesteś w stanie tu poświęcić dla miłości?
Kryzys tożsamości otwiera nam oczy
Mój szlak to nieustający rozwój świadomości