PeeRZet - Dwa cale od śmierci tekst piosenki (lyrics)
[PeeRZet - Dwa cale od śmierci tekst piosenki lyrics]
Strach wcale nie śmierdzi
Nie czujesz nic, chcesz tylko żyć
Będąc dwa cale od śmierci
Ty nie wiesz co się święci
Kończy się nić, wisi ostatni liść
Jadę furą w trasę, wiozę rzeczy masę za kasę
Od odtwarzaczy do kaset po kiełbasę, bo facet
Musi kombinować czasem jak być asem, basen
Nie zrobi się sam atlasem, mam silnik
Zagłuszam basem
Czy Bóg wie, że nie płacę na tacę? Oby nie
Bo dziś wykonuję swoją pracę z kacem, a gniew
Jego w tym momencie nie
Urządza za bardzo mnie jestem na zakręcie
Zapach pieniądza już czuję w tle
I w tym momencie wypierdala mnie z zakrętu
Kręcę bo ręce nie chcą pisać testamentu
Ciągle pędzę
Z naprzeciwka tir, przed oczami milion chwil
W tym wczorajszy grill
Gdzie popiłem, by mieć chill
Stąd na bani kac
Nadal wali bas, gdzieś w oddali las
Kali obiecywać zrobić pas
Byle tir nie walił w nas
Szybki manewr, ostro przejebane
Szykuj czarną salę
Albo daj majtki na zmianę
Mijam tira o dwa cale
Stoję na dworcu chłopaku
Gęsto jak w korcu maku
I ląduję w końcu w maku
W słońcu jem coś dla smaku
Wracam tam z szamą i mam plan
By z pewną szarą myszką
Zrobić szybki dill i zadbać
Trochę o przyszłość, kmiń
Lecz nie pytaj z kim ten
Dill i ile dni spędziłem
By spotkać się z nim i ile chwil zajęło mi
By zdobyć to, co sprzedam, by mieć chill
Wymiana, towar, za plik siana, nie znam cię
Giń i podjeżdża kolej, czuję stres
Myślę se "olej"
Blisko łazi pies, przy tym węszy też
Ja pierdolę
Idę stąd, ale niby skąd miałby poczuć swąd
Ryzykuję - błąd, jak Bond znika detektyw Monk
Pociąg już prawie jest
Ktoś z daleka pędzi fest
Żeby zdążyć przed rozdaniem miejsc
Wiesz jak jest
I popycha mnie w stronę torów
Gorąca falę czuję
Ale pies łapie mnie od wagonu dwa cale
Wyjście na miasto nocą, po co? Sam wiesz
Osąd zostaw dla siebie
Jeśli jesteś sztywny jak posąg
Znajome mordy, mord hordy
Widzę z bliska korty i boiska
Tam mamy bifor, alkohol już tryska
Mocno pijani na bani, lecimy na tani bauns
Kilku drani
Co latami ma za nic ten cały szajs
Rozbijanie się furami z lalami, wyścig i lans
Trafia się koleżka, w głowie ma dynamit
Gra na czas
Chciałby się pochwalić przed ziomami
Że ma czarny pas nie skupiamy się na nim
Patrzy nam po kolei w twarz
I wybiera mnie, podchodzi, mówi "tee
Kolego!" wjebałem się w jego grę i
Nie ugram tu nic dobrego
Krótka szamotanina, szarpanie, sapanie
Napinam mięśnie
By przewrócić skurwysyna, upadamy, finał
Blisko już, ktoś odciąga go na bok
Opada kurz ale patrzę - w ziemi nóż
Wbity od serca dwa cale