Piekielny - Szpital Świętej Róży tekst piosenki (lyrics)
[Piekielny - Szpital Świętej Róży tekst piosenki lyrics]
Który istniał w mojej głowie
I starał się mnie rozerwać
Jak pieprzony zamachowiec
Był jak pokrowiec na mój łeb
Wszystko odklejał
I dla mnie był kimś więcej
Więc rozumiem Hurleya
Podobno to na co jestem chory
Opisał jakiś Szwajcar
Widzę coś czego nie ma, gadam do ściany
Jajca
I nawet jeśli porył mi głowę dym do cna
To i tak nie da się spaść niżej
Trzeba się odbić od dna
Pytali, czemu przedstawiam się jako Ben
I wspominam wciąż o jakiejś wyspie
Czy to sen? Nie, dobrze wiem co jest grane
Zginę, bo chcą mnie okraść
Podali mi klozapinę już
Jakiś odgórny system każe im szufladkować
Podobno wiedzą lepiej co ukrywa moja głowa
I kto jest niebezpieczny a
Kto jest częścią tła
Podobno tym pierwszym jestem ja
W Szpitalu Świętej Róży jestem dzisiaj sam
Pierwszy raz a i tak mam wrażenie, że go znam
Mam miejsce w którym wszystko mi jedno
Hurtownia świrów skazanych za odmienność
Obserwowali mnie latami
By potem zamknąć w Szpitalu
Świętej Róży za kratami
Jestem na liście Schneidera
Przecież nie wierzyliście gdy
Mówiłem że umieram
Mówią, że nie wolno się bronić
Wszczepili we mnie skłonność do anhedonii
To ja podałem grubasowi liczby
To miał być blef, tak myślałem
Nie sądziłem nigdy
Że kilka cyfr połączonych w
Jedną może mieć moc
Mówiłeś, że jesteś ze mną Boże, więc chodź
Pokaż mi życie, to które znam to błazenada
A może Nietzsche racje ma, ja nie wiem nadal
Czemu nie słyszę twoich kroków w moją stronę
A kiedy celebruję ciszę
Ktoś zjawia się nie w porę
To wszystko jakieś pojebane dziś, nie sądzisz
Nie mów nikomu, dobrze wiemy, że błądzisz
Chyba gnije we mnie gałąź świadomości
Od nadmiaru leków, stresów i wątpliwości
I nie mówię tego jako Ben
Wiem że z trudem łapię tlen
Wiedząc to co wiem nie myśląc tak jak myślę
Snując plany się łudzić
Gdy nie wiesz nawet czy jutro się obudzisz
Nie jestem chory
Chore są czasy w których żyję
Nie wiesz? Pojedź na izbę przyjęć
Chcieli mnie zamknąć, pytali o rodzinę
I śmiali się gdy mówiłem
Że ich chyba zabiłem
Kilka dni później, patrzyli już z powagą
I strzelali we mnie zimną wodą
Stałem tam nago
I nie wiesz nic o mnie i tak już będzie
Nie wiesz co prawdą jest a co narzędziem
Do tworzenia baśni i pisania ksiąg
Które z dnia na dzień wypadają
Z moich słabych rąk