PIH - Dokument (Słodko-gorzki Smak) tekst piosenki (lyrics)
PIH [Adam Piechocki] Białystok, Polska
[PIH - Dokument Słodko-gorzki Smak tekst piosenki lyrics]
Osiedlowi poeci – choć nie wielu ma maturę
Tu odwiedzasz kolekturę, rozpoznasz konfiturę
A mury? Mury pierdolą cenzurę
Zapalasz się trzęsąc zapałkę w ciemnościach
Przed twoją twarzą największy
Pieprzony koszmar
To nie jest świat gdzie prawa
Daje się dla gejów
A dziecko można kupić, bezczelnie na ebay’u
Tu na ulicy, mam swoją szajkę
Żaden facebook, nie jest dla nas hydepark’iem
Kurwa, ej ty pizdo smutna
Tej historii nie znajdziesz nigdzie
Na swoich googlach tu życie tnie marzenia
Z precyzją jak chirurg
Jeden krok do przodu, dwa kroki do tyłu
Nocny dyżur stąd, to proste człowiek
Dzisiaj pytanie? Masz dzisiaj odpowiedź
Ludzie są serdeczni, jak środkowy palec
Mijasz ich twarze, spluwasz przez lewe ramię
Nie jedne w bloku piętro, na ziemi piekło
Marna speluna, między życiem, a śmiercią
Hajsy, szmal, flota, forsa
Bez niej samotny jak bękart w dniu ojca
Tu towar kruszysz do góry uszy
Masz wyrzuty? Spowiedź dobra dla duszy
Dwóch ziomków się spotyka, siema, siema
Siema jeden ma dłoń pianisty
Drugi jak bochen chleba
Nie ma święta dziękczynienia tutaj
Nie jesz indyka
Tu pierdoli się policje i każdego komornika
Na pokładzie Titanica wszyscy zajebani jak w
Kościele mordy organisty
Życie często trzyma Cię na krótkiej smyczy
Pociąg do lepszego jutra? Na bocznicy
Nikt tu nie mówi że pierdoli mamona
A gdy hajsy są dzielone nie
Patrzy w drugą stronę
Tu, dźwigasz żelazo i zaciskasz zęby
Nie dusi Cię gryfa czterdziestoletni kredyt
Stoisz na krawędzi, pod tobą ulica
Jesteś jak świeca – gaśniesz
Masz centymetr życia
Chłopaczyny, nie dają dmuchać sobie w kaszę
Chcą dobrze, a wychodzi jak zawsze
Idę przez ulicę i wiesz to jest autentyk
Nie jedna chciałaby mi umyć plecy
Dmuchnąć w wentyl
Może być w chuj sexi, mimo tego wierz mi
Tylko z żoną, płynę gondolą po Wenecji
Kocham ten bruk, na którym stoję
Wiem – ta miłość zniszczy nas oboje
Zbrodnie spalimy i hałas tego miasta
Znów słyszę – pisklak wypadł ze swego gniazda
Nie jeden w kryminale
Nie jeden brał na sankach
Dla nich ten kawałek jak matczyna kołysanka
Historia jest kobietą – kurestwo powtarza
Przyjaciół policzysz na palcach
Ręki stolarza
Ci co rozpuszczają ozór mam dewizę – zostaw
Niech kurwy z leszczami
Kopią się po kostkach
Życiowa prawda – jak w pysk strzelił
Starego wróbla nie nabierzesz nigdy na plewy