Quebonafide, Taco Hemingway - ROMANTICPSYCHO tekst piosenki (lyrics)
[Quebonafide, Taco Hemingway - ROMANTICPSYCHO tekst piosenki lyrics]
Dobrze, że Pan wreszcie dotarł
Jakoś długo tu trafić nie mogłem, tu do Pana
Może opowie mi Pan
Co się u Pana działo ostatnio
Mhm, tylko, chyba trudno mi
Tak będzie na sucho, bez bitu
To może puszczę instrumental, a Pan mi
Opowie, co Panu leży na sercu, dobra?
Okej w takim stylu może być?
Tak okej, zacznijmy od 2018 roku
Co tam się wydarzyło?
Skończyłem trasę Eko
Chciałem tylko wieczny detoks
Śmierdzieliśmy groszem
Wszędzie ten przeklęty fetor
Każdy machał łapą w górze jak maneki-neko
I poczułem szczęście wreszcie, to
Jak leczy mnie to, miód i Mleko
Z moim przyjacielem za fuzję
Po której mamy grubsze portfele, no i żaluzje
Teksty odłożyłem na później, miałem kontuzję
A serca łamałem tak
Że mógłbym z nich układać puzzle
Aż nie zakochałem się w dziewczynie z popu
Była płomieniem, a ja beczką prochu
Widziałem gwiazdy bez teleskopu
Ale rady na tej autostradzie
Miały znaki stopu
Byłem gotów, żeby zmyła ze mnie smutek
Choć pochodziła z branży
W której każdy rzeźbi tępym dłutem
W której, żeby sprzedać płytę
Trzeba sprzedać dupę a jeśli masz farcik
To wystarczy ci pokazać sutek
Ja z branży, która umie wszystko łatwo jebać
Sprzedałem więcej płyt niż Sheeran
Nie potrafiąc śpiewać
Wow, chodzę po niebie jak ten młody Jedi
Mamy całą scenę w ledach
Świeci jak jebane Vegas
Skończyli mnie kochać
Jak skończyłem ostatni nielegal
Czuję się jak Ronald Reagan
Sława jest jak słony cheddar
Huh, w sumie tak tak to w sumie wyglądało
Huh oho, no ale może trzymajmy
Się jednego tematu, może
Coś o związku swoim Pan opowie, bo widzę
Że Pana pochłonął huh, totalnie
Jak, jak się Pan z tym czuje, jak to było
Jakie to uczucie się zakochać?
To było jak pigułka Somy
Moja mama mówiła: jesteś rozbisurmaniony
I nawet małe rzeczy z nią wyglądały jak cuda
Moja niania mówiła ty nie miałeś niani, Kuba
No tak, nie wiem wiele o opiece
Ale znam miejsca
Do których będziemy długo lecieć
Ten jej słodki uśmieszek
Tak jak dulce de leche
Ej, nie chcę nigdy budzić się
W tym rutynowym świecie
Gdzie kurier przywozi dietę
Kumpel przynosi becel
Łzy kapią na mój sweter
Muszę wrócić z bukietem, a co?
Jeżeli większą uciechę niż to co mówię
Sprawia im to jak się uczeszę
- Ale znowu wraca Pan do mówienia o sobie
- Przepraszam - A może pogadajmy o niej
Tak? Wróćmy do wybranki
Jej dłonie są takie ciepłe
Spalam się, jakbym trenował przed piekłem
Tak, coś sobie w końcu przyrzekłem
Nie mogę odejść, jest za dużo rzeczy
Które są piękne
- Aha, czyli nie jest z Panem
Tak najgorzej krótko mówiąc - No nie wiem
- To w takim razie ja może Panu
- Nie, nie, nie, nie
Jestem w desperacji
Jakbym w sobotni deszczowy wieczór łapał taxi
Pizza i łyk Metaxy
Daj mi lekarstwa za cztery baksy
Za cztery baksy
- Nie, nie, nie, nie
Ja przepiszę Panu jakieś
Benzo wobec tego, ale niestety wydaje mi się
Że widzę u Pana początki
Syndromu romantic psycho