Rafi - Potwór tekst piosenki (lyrics)

[Rafi - Potwór tekst piosenki lyrics]

Mimo tego, że grzybem niejedna chata porasta
Co większa fabryka dymem na
Prawo i lewo szasta
To kochamy każdy centymetr naszego miasta
Dlaczego? Bo każdy z nas
Przecież w nim dorastał to miłość
Choć z odwzajemnieniem będzie tu trudno
Tu co drugiego człeka
Miasto wpierdoliło w gówno
Zepchnęło w przepaść
Trudno zaginął po nim ślad
Więc lepiej żyć tak, aby nie
Zapomniał o Tobie świat, brat
Miasto to wir, co wciąga do środka
Ty żyjąc w nim
Nie wiesz do końca co Cię spotka
To potwór, co porywa, przeżuwa, wypluwa
Potrafi spełniać marzenia
Lecz radzę wam czuwać to jak czary mary
Hokus-pokus tyle wokół pokus
A niewiele dzieli Cię tłumoku


Od skoku z bloku od fałszywego kroku
Po którym możesz spaść na dno
To dziwne ale wiecie co? My kochamy to bagno

Na współę z rodzicami wychował
Mnie ten potwór który jest mym domem
Lecz czasami zżera jak nowotwór
Co bym bez niego zrobił (he) to wizja chora
Bo muszę się przyznać, że kocham tego potwora

Na współę z rodzicami wychował
Mnie ten potwór który jest mym domem
Lecz czasami zżera jak nowotwór
Co bym bez niego zrobił (he) to wizja chora
Bo muszę się przyznać, że kocham tego potwora

Miasto to monstrum, miasto ma wielkie kły
Kiedy otwiera paszczę widać ten cały syf
Chociaż ja kocham
To by przeżyć muszę znać knyfy
By wspinać się na jego betonowe klify
I nie spaść przy tym, bo długo by się spadało
A potwór lubi zjadać takich, ciągle mu mało
Przytułki pełne ludzi wyplutych przez system
Ludzi, którzy za darmochę od
Życia dostali w pizdę
A współczucie to często obce uczucie
I tacy ludzie są dla miasta
Niestety jak kamień w bucie
Nie mają dokąd uciec, zostają wchłaniani
Przez to wielkie bydlę rządzące
Się własnymi prawami
Ale muszę Tobie zdradzić bezduszny potworze
W Tobie żyję i między
Innymi dzięki Tobie tworzę
I chociaż czasem napawasz mnie
Wstrętem i złością
To ja darzę Ciebie dozgonną miłością

Na współę z rodzicami wychował
Mnie ten potwór który jest mym domem
Lecz czasami zżera jak nowotwór
Co bym bez niego zrobił (he) to wizja chora
Bo muszę się przyznać, że kocham tego potwora

Poznasz go aż za dobrze
Kiedy zrzucisz tu kotwicę
Jego żyły to ulice, aorty to obwodnice
Skórą metal, beton, szkło, płucami parki
A zło czai się tam, gdzie ciemne zakamarki
Naprawdę kocham to
Ale przechodzą mnie ciarki
Jak pomyślę o tym
Co może mi spaść tutaj na barki
Sercem niby targi, co pompują w Poznań kasę
A znam osobiście ważniejszych serc całą masę
Społeczeństwo powinno być tym asem w rękawie
Lecz bardziej czuje się tu jak
Ryby w opróżnianym stawie
Brak powietrza, perspektyw
Szans na lepsze jutro miasto rośnie
A kieszenie prostych ludzi chudną
Ale życie w nim jest jak narkotyk
Bo głęboko zakorzeniony w nas
Jest ten lokalny patriotyzm
Jest i wokół wuchta złodziei
Oszustów i łotrów
Ja czuję mięte do niego choć wiem też
Że to potwór

Na współę z rodzicami wychował
Mnie ten potwór który jest mym domem
Lecz czasami zżera jak nowotwór
Co bym bez niego zrobił (he) to wizja chora
Bo muszę się przyznać, że kocham tego potwora

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować