Solar - kevlar tekst piosenki (lyrics)
[Solar - kevlar tekst piosenki lyrics]
Za sobą wzrost uwielbienia
Do nich często zwielokrotnia
Ilość sprzedawanych płyt
A oni sami osiągają status
Ponadczasowych klasyków elvis Presley
Do dziś zarabia 35 milionów dolarów rocznie
Solar: To ja mam propozycję oszczędźmy
Sobie nawzajem czasu i uznajmy
Że już nie żyję
Nie będę hypemanem, nawet nie wejdę na scenę
Prędzej nie będę raperem (odpada)
Jedyne co cenie, ziom, wyżej niż śmierć
To życie na własnych zasadach
Gardzę starym życiem
Myślisz że bycie nijakim jest fajne?
Dziś biorę te swoje najgorsze strony
I karmie nimi niszczarkę (żryj kurwo)
Mam nowy sikor, mam nowe
Ciuchy, mam nową furę, mam nowe plany
Mam nowy początek, co burzy
Ten stary porządek
Tylko kolegów mam starych
I wziąłem karierę na parkiet
Więc zatańczmy dance makabra
Już wkrótce zobaczymy
Co tam dla mnie los ma w kartach
Fajnie, że wpadasz dzieciaku na
Koncert, lecz szkoda, że taki naćpany
Nachlany, nachalny i męczysz mi dupę
Jakbyśmy pół życia się znali
I czasem jak widzę do kogo, ziom
Trafia ta muza to wstyd mi za siebie
I jak mam być szczery - to mam nadzieje
Że teraz ten fan base wymienię
Nie chcę otaczać się ludźmi
Którzy mnie męczą, brzydzą, osaczają
I co, że klient? Weź tą forsę innym oddaj
Będzie po mojemu albo będzie po mnie
Choć w chuju mam co tam będzie po mnie
(dosłownie)
Dziś nie mam już czasu na błąd
A muszę rozjebać
Przymarzłem za mocno już ziom
A wychodzę z cienia
Wszystko co za mną jest to
Już nie ma znaczenia
Nie ma znaczenia, jestem w drodze na tron
Do zobaczenia
To mój strzał życia, muszę dobrze to rozegrać
To mój strzał życia i nie celuję w kevlar
Dziś każda wytwórnia w tym kraju
Naśladuje wciąż moje patenty
W ogóle nie jestem wkurwiony
Bo zaraz wymyślę następny
Po moje mixy wciąż stoją kolejki i
Biorą garściami z tej mojej stylówy
To teraz w rapach ziom sobie rozjebię
Bo do poprzednich już mam swoich ludzi
Queba ci powie
Że jestem dla niego jak tata w
Tym rapie i jaki mam wkład
Białas ci powie, że nie wie co gdyby nie ja
(A ja) Ja powiem to samo
Że nie wiem naprawdę co, gdyby nie oni
Lecz dzisiaj to muszę już pomóc sam sobie
Bo uciekł peleton i trzeba go gonić
Jako szara eminencja tu zrobiłem w chuj
Teraz wjeżdżam już po swoje jak jebany król
Dziś nawet nie muszę nagrywać
Traktuje to znowu jak hobby
I tylko ta chora ambicja sprawia
Że stawiam się w lobby
Muszę zdążyć przed śmiercią, pojebany
Wyścig z czasem wciąż, po chuj?
W głowie przyświeca mi jeden cel -
Najlepsza płyta w tym roku
Za długo się tułam i ciągła
Rozkminka, gdzie jutro wstanę
To jest już rytuał
Więc cyfry na kwadrat muszą
Się zgodzić #Sudoku
Dziś nie mam już czasu na błąd
A muszę rozjebać
Przymarzłem za mocno już ziom
A wychodzę z cienia
Wszystko co za mną jest to
Już nie ma znaczenia
Nie ma znaczenia, jestem w drodze na tron
Do zobaczenia