Solar, Białas - Ścierość tekst piosenki (lyrics)
Białas [Mateusz Karaś] Teresinie, Polska 🇵🇱
[Solar, Białas - Ścierość tekst piosenki lyrics]
Tajemnice, których zdradzać nie wypada
Co by ci nie wypadło, nie wypada zdradzać
Jesteś coraz mniej otwarty z
Każdą kartką z kalendarza
Minęła młodość i leci to dzisiaj
Dzieci, kobita, nie pij, poczytaj!
To, ile zarabiasz to tajemnica
Na wypadek, jakby chciał ziomek pożyczać
Kura domowa nie może cię znieść
Bo dawno nie miała cię w sobie
Jak masz uprawiać z nią seks
To wolisz się przejść
Do dobrych wniosków dochodzę?
Nikomu o tym nie powiesz
Ale jak wpadają starzy kumple
To mówisz: "Ale w sypialni jest ogień!
Czasami dzwonię do straży", chuj cię
Strzela, że nie macie syna i macie tę córkę
Ale jest fajnie bardzo
Ważne, że zdrowa i dobrze się chowa
Może nie znajdzie jej żaden alfons, ta
Zaraz wakacje, trochę odpoczniesz
Znajomy pyta: "Egipt? Grecja?" (co?)
A jak mu mówisz, że znowu Kołobrzeg
To jeszcze się głupio szczerzy wieśniak
Owoce morza smakosz je
Serio potrafi pomnożyć pieniądz
Może pomoże zarobić cash
Mówi, że zaraz ma robić remont
Wiesz, że on może ci przydać się
Więc se pijecie jak ziomki piwo
Ale najchętniej rozjebałbyś łeb mu batonem
Za ten jego słodki żywot
Jego syn ma lepszą furę niż ty
A ty masz za sobą 20 lat pracy
I jakby spełniły się twoje sny
To poumieraliby wszyscy Polacy
Ja dbam o swoje życie
Nie rozkminiam czy masz gorsze
Chcę tylko patrząc w oczy ci
Nie widzieć gry aktorskiej
Nieważne czy spędziłeś noc w
Pałacu czy na Kolskiej
Ważne czy masz przyjaciół i szanują cię
Szanują cię
Są pytania, których nie wypada zadać
Tajemnice, których zdradzać nie wypada
Co by ci nie wypadło, nie wypada zdradzać
Jesteś coraz mniej otwarty z
Każdą kartką z kalendarza
Szczery uśmiech i szczery płacz
Tylko to mamy od pierwszych chwil
Z biegiem lat nas zmieni świat
I trzeba grać jak MVP
W podstawówce się przyznasz
Że się jarasz dupą to jesteś pała dla ziomów
Pięć lat później luźno się chwalisz
Że się dała zabrać do domu
Przy trzydziestce ten seks przygodny weź
Lepiej zachowaj dla siebie
Będą już tylko pytać gdzie żona i
Kiedy ty w końcu zalejesz
Traktują twe życie jak serial
Trochę zazdroszczą odwagi
Nudzą ich gadki o polityce jak
Wpadną znajomi i ich dzieciaki
Będą mówić, że niedojrzały
Prawić morały małżeństwa
Ale to ciebie tu lubią zaprosić
Bo nie wpierdalasz zaprawki jak reszta
Czterdzieste - kupisz se furę
Powiedzą że pewnie na kredyt
Albo sprzedałeś tę działkę ze spadku
A w ryj cię spropsują "koledzy"
Za plecami powiedzą, że chujnia i zaraz ci
Pewnie turbina pierdolnie
A w bani już kombinują jak tu
Ogarnąć sto koła na nowsze (niż ty)
Przy dwudziestu ukrywasz choroby
Przy sześćdziesięciu chwalisz się nimi
Ludzie są tak ograniczeni
A niby sky is the limit
Niektórym dopiero przed śmiercią się w
Końcu zbiera na szczerość to idealny moment
Tylko z kim się nią teraz podzielą?
Są pytania, których nie wypada zadać
Tajemnice, których zdradzać nie wypada
Co by ci nie wypadło, nie wypada zdradzać
Jesteś coraz mniej otwarty z
Każdą kartką z kalendarza