Tabasko - Początek drogi tekst piosenki (lyrics)

[Tabasko - Początek drogi tekst piosenki lyrics]

Jestem z Łodzi więc kradnę
Miasto broni jak Bagdad
Krzywdę robi jak bagnet jeśli
Gonić chcesz standard
Czysty sarkazm zmienia tonację
Między blokami uwięzione marzenia
Jak w klatce na osiedlach lęk należy do cnót
W swojej drodze po chleb nikt
Tu nie uwierzy w cud
Za starzy na kłamstwa i za młodzi na prawdę
By obiecywać nam że życie osłodzi karmel

Zerkam na miejsca, za szybe by zapamiętać
Długa droga nie męczy bo
Cel jest na koncertach
Pęka dwusetka to ten stan co spełnia
Że zbędna jest potrzeba opisu mego bębna

Ty wybierasz full kontakt
Ja daje ci full kolor
Jeśli liczysz na świeżość jak
W reklamie Stimorol
Jestem z Łodzi, oczy w kolorze moro
Jak masz zamiar mi grozić
Przyda ci się urolog
Lirycznie wysublimowany cham, Tabasko
Pcham ten dar do bram gdzie czas
Wynagrodzi prace, dwa kace
Po tygodniu psychika grozi kacem
Głowa boli od afer

Kilkanaście lat wstecz cztery jednostki
Przyjaźń łączyła u nas więź czterech gości
Smak, słodko gorzki, styl życia beztroski
Dynamiczne zajawki, ekonomiczne poglądy
Przygody grube jak jointy, bądź spokojny
To my, dobrzy ludzie ze złych domów
Śmiesz wątpić?
Teorii zbawco, niosę ze sobą światło
Uwięzione gdzieś miedzy Bogiem a prawdą

Co jest frajerzy, mierni, bierni a wierni
Praca was parzy w ręce nawet gdy goni termin
Znajomy królika, rap mam, Siara mi dał
I kurewsko mi daleko do Samarytanina

Wiem kim jestem i jak rozwijać skrzydła
Choć świat z lotu ptaka
Straszy jak Afganistan
Widzę strach w twoich oczach, brak tu proroka
To my pierdolona zjednoczona Europa
Z wyrokiem na plecach, głodna, zobacz po nas
Przez ból co tu czuć stąd
Chłód w naszych słowach
Narodziny brat w życiu brak na tą chwilę
Pytam jak się czujesz a nie kurwa za ile

Życie - jak mu sprostać co miesiąc
Tyle zaliczyłem gleb
Że mógłbym zostać geodetą
Czy to pech, przeznaczenie, ryzyko
Inni żyją z przeświadczeniem
Że wszystko się dzieje za friko
Samary to wina, mówię wiernie z szacunkiem
Prawdę, w której możesz tu się
Przejrzeć jak w lustrze
Cztery jak dziś i trzy dni pojutrze
Jak mam wierzyć to w siebie
A nie pierdolony sukces

Wacha w zbiorniku, nadzienie w bletkach
Do pełna
Ekran liczy to w kilometrach, spektakl
Sen z powiek spędza, esencja
Fale dźwiękowe cover z życia, potencjał

Nieważne by to rzucić, ile podjąłem prób
Zlepiam wyrazy jak dłonie super glue
Dokarmiam raka płuc, w wersach młody Bóg
Anioł stróż mi za świadka w
Jednej z miliona dróg
Trasę pokonam znów na powyginanych felgach
Droga dziur ma więcej niż wyuzdany Amsterdam
Muzyka na mile, rap swój przekłada zasięg
Choć czas złodziejem dni
Łódź powraca na trasę

To co chcemy pokazać to potencjał
Płyta ściągnie dziś skalp i
Zacznie się wwiercać
Esencja to cel, cel to też konkurencja
Myślisz dobrze wiem ale wiesz co mogę wkręcać
Na wygiętych felgach jak follow
Up'y na berkach możesz się powkręcać, mimo
Że ich jeszcze nie znasz

Tabasko marka na holenderskich samplach
Plus łódzka krew i bałucki slang, patrz!

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować