TPS, Dack, DCrew - Anioł stróż tekst piosenki (lyrics)
[TPS, Dack, DCrew - Anioł stróż tekst piosenki lyrics]
Co nas czeka na kaplicy jak siedziałem
To myślałem o tym z deka
Własny krzyż na barkach
Czynów wybaczenia nie ma
Litość to zbrodnia w drodze po marzenia
Ciekawe, co to będzie, czy dobre uczynki
Wyrównają wszystkie złe, w co wątpię
Bądź czysty
Nie zarób, nie pomyśl jak łatwiej je zdobyć
Niektórym jedno przychodzi tu do głowy
Bóg daje, zabiera, nie zapomnę, mam na ręku
Oby nigdy więcej, nie chcę blizn na sercu
Ciemność i burze, wiatr w twarz jeszcze wieje
W najgorszych momentach skąd brać nadzieję
Szatan się śmieje, czy to do nas wraca
Jego metodami złapałbym go i rozszarpał
Pytania bez echa, samemu odpowiadam
Gdzie mój anioł stróż? Znowu się zastanawiam
Tego piekła na ziemi nie zmienisz
Wrzuć na luz, kosztuj zieleni
Anioł stróż trzyma w opiece
Ja mam na tapecie, żeby żyć jak najlepiej
Co jest po drugiej stronie? Co
Jest na drugim końcu?
Droga jest kręta, idziemy od początku
Każdy ma równe szanse bez wyjątków
Najważniejsze podejście jest
Rozumiesz w końcu
Mam wiarę i nadzieję w przyjaźń
Mój anioł stróż sprawia, że jest we mnie siła
Boże, spraw, żeby już na zawsze była
I zawsze była u tej, co mnie urodziła
Nieraz słyszę śmiech diabła
Często w ciemności
Zwykle, kiedy się odrywam od codzienności
Zero litości dla chujowych gości
A za kraty pozdrówki, widzimy się na wolności
Aniele Boży, miej w opiece moich bliskich
Ja sam spróbuję sobie poradzić ze wszystkim
Parkiet śliski, gdy zdejmują odciski
Widzimy się w przejściu
Gdzie spotkamy się wszyscy
Tego piekła na ziemi nie zmienisz
Wrzuć na luz, kosztuj zieleni
Anioł stróż trzyma w opiece
Ja mam na tapecie, żeby żyć jak najlepiej
Czuwa gdzieś nad moją drogą
I nie toleruje skrótow każe tych
Co chcą zaszkodzić albo wypierdolić z butów
Mnie zaś każe czasem milczeć, kiedy wie
Że robię źle
Rozpozciera, trzy pary skrzydeł, nastaje cień
Konsekwentnie, do przodu swego
Przeznaczenia świadom szacunek, matce, ojcu
W sercu mym na zawsze Radom
Ze swą bandą po marzenia nie
Odpuści żaden z nas
Nie zapomnij pochodzenia
Kiedy nadejdzie nasz czas
BU, DC, NWH, NASKRAJU, TiW, Platforma
Z głębi serca do Twojego ucha przekaz
Nie proforma chociaż czasem wali korba
Też się zdarza życie w mieście
Wiem, że nieraz się powtarzam
Lecz to chyba przez to miejsce
Przez piekło, niebo
Czyściec wędrówka tak jak Dante
Wiem, że ktoś tu jest nade
Mną i pozwala dostrzec prawdę
A Ty możesz sobie gadać, gadaj zdrów
Twoja sprawa ale jak za dużo gadasz, wiedz
Że skończy się zabawa
Tego piekła na ziemi nie zmienisz
Wrzuć na luz, kosztuj zieleni
Anioł stróż trzyma w opiece
Ja mam na tapecie, żeby żyć jak najlepiej
Gdy pijany taksówką wracałem nad ranem
Prosiłem go w myślach
Żeby nie było tam kamer
Być może nie zasłużył
Nam po wódce też brak manier
Ale uwierz mi, ten truteń wkurwiłby Dalajlamę
Gdy byłem z drugiej strony
Choć pewnie miał mnie dosyć
To szeptał mi do ucha, że muszę jeszcze pożyć
Na ciuchach była jucha
Budziłem się z narkozy
Ale chyba Bóg go słucha
Kiedy miesza nasze losy
Dziś za rękę syn mnie szturcha
Żona wiąże swoje włosy
I spada z drzwi laurka
Gdy w lodówkę chcę coś włożyć
Wieczorem czasem piszę
Przy tym palę papierosy
I w język się nie gryzę
Bo nie umiem stwarzać pozy
Tego piekła na ziemi nie zmienisz
Wrzuć na luz, kosztuj zieleni
Anioł stróż trzyma w opiece
Ja mam na tapecie, żeby żyć jak najlepiej