White House Records, donGURALesko, Buszu, Sitek - Oczy Mona Lisy tekst piosenki (lyrics)
[White House Records, donGURALesko, Buszu, Sitek - Oczy Mona Lisy tekst piosenki lyrics]
Kamerę włącz
Jak prześcigam ten peleton nazywaj
Mnie per Hamilton niech wiedzą ci
Co nie widzą jestem One jak mój telefon
HTC nie Ericsson i stylowo tak robię to
Umiem docenić wiele
Bo wiele było pojęciem względnym
Ogarną tyle, co ja te mendy
To wtedy mogą mi wytykać błędy
Droga, którą wybrałem - mój debiut
- tak go nazwałem
Jestem zawzięty i nie przestanę
Dopóki nie stanę na piedestale
Nie wiem wcale
Co będzie dalej czasem chleję i blanty palę
I nie muszę wcale wskakiwać w gajer
By kręcić bajer i spijać szmal
To KODEX - pięć liter, w ksywie mam też
Jak Gural i Sitek piszę ten tekst nim dam
Wbitę na pierwszą ligę
Jak to wyjdzie z klipem
Zrozum, że niepotrzebny jest
Chłopcze jasnowidz by wiedzieć
Kto wkrótce w kraju będzie robę robił
Ej yo, ej yo, Biały Dom, zgłoś się
Znowu mamy singiel, tak to zbyt proste
Skołuj stary windę nam co z tym gościem
Co mu mały biznes dał pod tym blokiem, ha?
Wiedziałem, że tak będzie
To nie pierwszy raz
Pierdolenie o tym jak skończyłem
Się jak Kiepski żart sitek słynie tu z tego
Że płynie zamiast grać
Typie, kiedy płynę to ścina z nóg
Spróbuj wstać wiesz że daje skilli tu max
I wciąż mam Green Day jak Billy
I Mike kminisz czy jak?
Nie muszę się tłumaczyć im
Bo to nie ja błądzę
Zostaw mnie na pierdolonym lodzie
Pomknę jak bobslej
Mogę sobie pozwolić na to co ich
Tak wciąż boli - zazdrość?
Że nie mieli tu siły
Się wybić, tamci chcieli
Teraz przeczą - znam to
Mój styl ma wiele imion
Ale ich twarzy o wiele więcej chuj z tym
Jak grę pamiętasz dawno wziąłem
Ją w swoje ręce
Rzeczywistość kusi
Mami niczym oczy Mona Lisy
Ja siedzę w wieży trawiąc bezlitosne analizy
Jak bardzo bym nie wierzył
Wnet zawali się to
Tu piorun zawsze wali wiele razy pod rząd
Rzeczywistość kusi
Mami niczym oczy Mona Lisy
Ja siedzę w wieży trawiąc bezlitosne analizy
Jak bardzo bym nie wierzył
Wnet zawali się to
Tu piorun zawsze trafia wiele razy pod rząd
Ja nie gadam na okrągło jak Paulo Coelho
Chuj w dupę skurwielom mówię yo a nie elo
Silny jak zawsze i wkurwiony jak Mielon
Żarna Szpadyzorni mielą, w górę kielon
Kiedyś wtopiony w tło jak kameleon
Super ptak dodo
Nielot niedziela za niedzielą szła
Plułem czarną melą Grałem z czarną mambą
Biały murzynek Bambo, mały Rambo
Śpiewali Alejandro tropiłem wielką mądrość
Jak u Conrada wpadłem w ciemności jądro
Ta zakazana wolność nie znosi kompromisu
Wokół tłumy statystów, tysiące długopisów
Miliony roboczogodzin o chuj im chodzi
Że śpiewać każdy może
Lecz nie każdemu wychodzi
Bo miał na to olew, spał w artykulacji szkole
Stary przekaz - rap rodzi muzyki pokoleń
Rzeczywistość kusi
Mami niczym oczy Mona Lisy
Ja siedzę w wieży trawiąc bezlitosne analizy
Jak bardzo bym nie wierzył
Wnet zawali się to
Tu piorun zawsze wali wiele razy pod rząd
Rzeczywistość kusi
Mami niczym oczy Mona Lisy
Ja siedzę w wieży trawiąc bezlitosne analizy
Jak bardzo bym nie wierzył
Wnet zawali się to
Tu piorun zawsze trafia wiele razy pod rząd