Wieszak ZDR, Dack, Robson Pro - Intrygi tekst piosenki (lyrics)
[Wieszak ZDR, Dack, Robson Pro - Intrygi tekst piosenki lyrics]
Żeby zdobyć marny poklask
Weź se wyobraź, nie farmazony
Masz tu prawdę od nas
Sto procent norma, uroki miasta
Prawda dla większości niewygodna
Zaufanych garstka
Możesz liczyć tylko na dwóch lub trzech
Reszta tworzy intrygi
By był ich zysk lub twój pech
Dzień w dzień dookoła trzeba mieć oczy
W przód kroczyć, nie dać się zaskoczyć
Umieć kłamać w oczy nawet w środku nocy
Wiedzieć, kiedy dosyć
Bo nie najważniejsze sztosy
Aż jeżą się włosy, kiedy odpalasz ten towar
Wieszacci, Smoka Wejście
Czytaj życia stara szkoła
Codziennie od nowa, nie odpoczywa głowa
Wyśpię się po śmierci, musimy egzystować
Bo trzeba kombinować, żeby tu żyć normalnie
I nie dać się zwariować
O to chodzi generalnie
Ile razy jeszcze na ciśnieniu jak skurwysyn
Poszło kolejne rozdanie
A na kopce widać kryzys
Ciężko to ogarnąć, na równe nogi stanąć
Trzeba zachachmęcić, żeby w końcu się udało
Szponcicieli jest niemało
Wszędzie są intrygi
Non-stop polowanie, trzeba uważać na wnyki
Spokojnie, powolutku, umiejętnie rób uniki
Na chwilę się zagapisz to zabiorą twoje pliki
Żądza posiadania wartości przysłania
W złą stronę to poszło
Teraz nie ma wychowania
W dupach się pierdoli, małolaty chuja wiedzą
Prują się do siebie
Sami w gównie się pogrzebią
Nie zasłaniaj się niewiedzą, się w przedział
Człowieczeństwo ponad wszystko i nieważne
Czy ktoś siedział
Za podłożoną kłodę tak jak w starej szkole
Krótko, szybko
No i zwinnie będzie z tobą zamiecione
Ciągle mielę, mielę, mielę, mielę pitos ten
Jako mały, mały chłopak miałem pewien sen
By zarobić dużo, dużo, jak przytulić wiem
Dla chujozy, intryganta nie schodzimy ze scen
To po trzysta i bez gadki sprawa oczywista
Słowo dane, dotrzymane
Już szykuje się walizka
To nie przeprowadzka, ani popijanie jacka
To ulica i jej oblicza
Do towaru srebrna tacka
Życie, a w nim przeróżne postacie
Paru na poziomie, reszta to obsrane gacie
Pójdzie z panem pozarabiać
To przewinę ci tu bracie
Że dojebią parę lat, zrozumiesz po stracie
Ostre, ostre banjo
Aż człowiek w to nie wierzy
Że zasad zapomnieli, że kurewstwo się szerzy
Że wspólnik jego leży
A on grosza na rakietę mu nie kopsnął
W chuja leci sobie ostro