Wieszak ZDR, Szkodnik LNL - Pora tekst piosenki (lyrics)

[Wieszak ZDR, Szkodnik LNL - Pora tekst piosenki lyrics]

To jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
Po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
Do niczego mnie nie zmusisz
Zrobię po swojemu
W dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu
To jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
Po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
Do niczego mnie nie zmusisz
Zrobię po swojemu
W dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu

To jeszcze nie koniec, ja wciąż tutaj jestem
Teraz jest mój czas
Kleję sobie wers za wersem
Jaki byłem, taki jestem, o dużo nie proszę
Zdrowie bliskich i ich szczęście
O resztę sam zatroszczę
Mam obie sprawne ręce
Coraz mniej kruszę i kręcę
Głowę muszę przewietrzyć, żeby zbierać więcej
Czym prędzej, bez żadnych przypałów


Cały czas przed siebie, życie to jest nałóg
Który zmusza do poświęceń
Żeby przejść przez drogi kręte
Zawsze z głową do góry
Dla mnie to jest święte
Byłem tu, byłem tam, trochę zobaczyłem
Ten, co ma pieniądze, ma przebicia siłę
Dlatego się nie dziwię, że tracą swe wartości
Mało już zostało ludzi z krwi i kości
Cały czas jest pościg
Jeden lepszy od drugiego
Bez skrupułów cię oszuka
Jak czuje profit z tego
Musisz się obudzić, pamiętaj - darmo nie ma
Jak sam nie weźmiesz, sucha kromka chleba
Nic się nie zmieniło
Cały czas ta sama gierka
System cię wciągnie, czeka szybka poniewierka
Nie pal mostów za sobą
Niewiadomo co się zdarzy
Bądź zawsze elegancki, w razie W pomoże każdy
Obudź się z letargu
Nie wszystko takie piękne
Jak dasz im palec, to upierdolą rękę

To jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
Po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
Do niczego mnie nie zmusisz
Zrobię po swojemu
W dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu
To jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
Po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
Do niczego mnie nie zmusisz
Zrobię po swojemu
W dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu

Ja mam dla kogo żyć
Choć momenty są tu trudne
Jakoś trzeba sobie radzić
Czasem musisz iść pod górkę
O własnej śmierci nie myślałem przez sekundę
Mam rocznego syna i czternastoletnią córkę
Trzeba w końcu się ogarnąć
Przecież nie chcesz skończyć w pudle
Albo za młodu w przyciasnej trumnie
Uważaj chłopak, bo w życiu bywa różnie
Twarde narkotyki, wpadniesz w wir
No i popłyniesz tym nurtem
Koledzy cię zostawią po pas w gównie
Bardzo to prawdziwe i zarazem smutne
Mało który ci pomoże
Jeszcze wbije gwoździa w trumnę
Weź się za siebie
Po co stać w martwym punkcie
Każdy z nas i tak w swoją stronę pójdzie
Ty myśl o przyszłości i o lepszym jutrze
W porę zrozumiesz gdzie popełniłeś błędy
Jak warte, no to napraw
Przecież nikt tu nie jest święty
To jest ta pora, musisz wziąć się za konkrety
Obrać swój kierunek i wyrzucić stare śmieci
Nie zarabiać na ulicy i nie
Pchać tam swoich dzieci
Białystok, Śródmieście
Mało kto przykładem świeci

To jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
Po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
Do niczego mnie nie zmusisz
Zrobię po swojemu
W dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu
To jest ta pora, żeby wreszcie się obudzić
Po co wciąż błądzić, niepotrzebnie łudzisz
Do niczego mnie nie zmusisz
Zrobię po swojemu
W dążeniu do celu, póki nie odetnie tlenu

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować