Areczek PRG - Moja patologia tekst piosenki (lyrics)
[Areczek PRG - Moja patologia tekst piosenki lyrics]
Dla tych, co przetrwali, się nie dali
Elo gloria
Wychodzę z klatki, mijam dwie sąsiadki
W głowie już mi chodzą
Znowu kurwa jakieś kwiatki
Podążam gdzie ekipa, do sklepu po VIP-a
Już tam kręcą tip do tipa
No i szczyt kruszy się w bletce
Mówię: "kurwa, już nie jaram"
Ale za chwilę zechcę
Nie wiem, czy z tego wyrosnę
Kiedy jarać się odechcę
Stoją pod bramą, jak zwykle wczesna pora
Już minęło tyle lat, a on dalej Maradona
Knują jak gołębie w poszukiwaniu chleba
Roztrzęsione ręce funkcjonować trzeba
Zdarzy się
Że na mecie Ci zostawią całą rente
Żeby tylko było czym się najebać codziennie
Ja też się cieszę, cieszę się niezmiernie
Ma się true
No i chuj tak w ogóle Ci ode mnie
Hahaha, życie toczy się
Moja patologia co dzień czymś uracza mnie
Od lat to zauważam, i nic się tu nie zmienia
Rozkminy na meliny, tutaj nie brakuje cienia
Kopsnij pan ćmika dwa zyla i muzyka zagra
Będzie gicior, jak kopsniesz pan dla szwagra
Zdrowia, szczęścia dzieci
I na plecach coś tam targa
Pizda jakaś na pół oka, rozjebana warga
Żółte włosy, czarne łapy i pazury
Zapyziałe, dzisiaj znalazł trochę mi
Dziwnie sie czuje
Doskonale, znowu siara no i nara
Sam pierdolnie tą alpagę
Jeszcze tego nie rozkminiasz?
Zapraszam na Pragę, nakurwieni, zmenieleni
Na twarzy z czarną magmą
Pod niebieskim, pod Krugerem
U swojaków i pod Agmą stoją Wszedzie
Jak żołędzie kurwa leżą na jej szyi
Żółte liście, zajebiście
Nic się tu nie zmieni
Wychodzą jak z podziemi, z piwnicy karaluchy
Szluga z ziemi, się dotleni
Pierdolnie ze trzy buchy, ruchy
Ruchy po śmietniku puszki i kartony
Zuch jest facet tak bez kitu
Mówi, że kocha te strony
Zajedź piątkę, to zaśpiewa
Zarymuje i zatańczy
Mówi: chuj jej kurwa w dupę
Policyjnej szarańczy
Mi tam jeszcze sił wystarczy żyję, bo piję
Jak bym przestał to kaput
Sam sobie podcinam szyje
Moja patologia, to ulice te
Moja patologia, to nie minie Cię
Każdy ją przykuka, za minutą minuta
Widzę ją tak, jak Ty to samo znów, o nie
2000 rok, dzieciak patrzy na potyczki
Żul wyjebał babie krzesłem
Ona wjebała nożyczki
A dzieciaki stoją z ćwiartką
Jeden stoi na przypale
Jara szluga zawodowo, lubię, to se palę
Matka dawno nakurwiona
Z ojcem chuj wie gdzie polegli
To dzieciaki się zebrali i za hajsem pobiegli
Tutaj biją, no to w ryja
Zapierdolić rurą chama
Pełen portfel, okulary, telefon i samara
Obława, kurwy jeżdżą, poldek, żebro i ekipa
Pokitrani, wydygani, lecz ominięta lipa
No i dalej dzień jak co dzień
Oby kurwa nie na głodzie
Nie myśleli gdzie zajdą
Na krawędzi życie w modzie
Córka krzyczy: "Mamo przestań
Znowu jesteś najebana"
"Znowu tu jest jakiś facet
Co śpi z Tobą do rana"
Praca złodzieja, radzi sobie
Pomaga swojej siostrze
Przystawiając do gardła bananowcom
Noża ostrze grupa młodych kelmasiarzy wzięła
Pod skrzydło dzieciaka
Żeby z nimi zaczął walić
I na mieszkania latać
Tak jak ktoś zrobił babola
Ten co stanął na oriencie
I złapali dzieciaczynę, policyjne jebnięcie
Chude, wykręcone ręce, gleba i bijące serce
Wpierdol ostry na komendzie
Jeszcze nie widział co będzie
Heleniarz wali z dupy
Wszystko na niego zwalił
No i dzieciak do zakładu w moment się powalił
Moja patologia, to ulice te
Moja patologia, to nie minie Cię
Każdy ją przykuka, za minutą minuta
Widzę ją tak, jak Ty to samo znów, o nie