Arkadio - Nicky Cruz tekst piosenki (lyrics)
[Arkadio - Nicky Cruz tekst piosenki lyrics]
Gangu Mau Mau
Grube dragi brał, nie jeden się go bał
Stał na czele ekipy
Jednej z najgroźniejszych w mieście
Trzymał łapę nad wszystkim
Nieraz siedział w areszcie
Dwieście dziewięćdziesiąt osób w gangu
– Nowy Jork
Dla wszystkich jego postawa to był szok
On zabijał, żył w dżungli
Miał pełne krwi ręce
Nieraz otarł się o śmierć, aby zgarnąć pensję
Nauczył swoich ziomków jak zabijać, wymuszać
Kraść
Posługiwać się nożem, spluwą, walczyć o hajs
Był w gównie tak głęboko
Nieraz chciał skończyć żywot
Gdy załatwili mu kumpla nawet
Łzy nie chciały płynąć
Po śmierci zrobił odwet
Zabił dwóch przeciwników
Dostał psychiatrę, kuratora
Prawie był w psychiatry tu powiedziano mu
Że idzie prostą drogą do piekła
Niewiele go dzieliło od elektrycznego krzesła
Zwątpił w niego każdy, gość już był skreślony
Tylko umrzeć, nic więcej z życiem rozwalonym
I co? Gość ujrzał światło – przyszedł dzień
Kiedy kaznodzieja David Wilkerson pojawił się
Mówiąc – Bóg ma moc, by zmienić Twoje życie
Co na początku chciał mu
Zrobić? Nie uwierzycie
Chciał go dorwać i zabić
W końcu do niego podbiegł
Opluł go, skopał, rzucał go, dał mu w mordę
Kaznodzieja przed śmiercią uratował
Jego kumpel odciągając go od niego
Przy tłumie ludzi z buntem
Nicky myślał, że go zabił
A on znów się wydziera:
Jezus Cię kocha! Chcesz to życie mi zabieraj
Możesz mnie porąbać na tysiące kawałków
Naprawdę ale każdy będzie krzyczał: Jezus
Kocha Cię na zawsze nie uciekniesz
Nie ukryjesz się przed Jego mocą
Nicky się zaśmiał
Odszedł i to wszystko po co?
Duch święty ścigał Nicka, w co by nie popadł
Cały czas słyszał głos: Jezus Cię kocha
Nawet kiedy kradł, czy rządziła nim koka
On słyszał te słowa: Jezus Cię kocha
Jakiś czas później poszedł na
Kazanie – no popatrz
Chciał ze sobą wziąć ochronę
Wziął siedemdziesięciu pięciu chłopa
Odbezpieczył spluwę i to samo kumple
Dwa tysiące ludzi i oni na czołówce
Kaznodzieja poprosił pięciu ludzi z ekipy
Żeby zebrali ofiarę i pokazał im koszyki
Dziwił się Nicky, w końcu powiedział – dobrze
Wyobraź sobie bandzior zbiera
W kościele forsę
Zbiera się kapusta, wszyscy wrzucają chętnie
To piękny dzień – myśli –
Już niebawem z forsą ucieknie
Rozkmina: Pastor przecież wie co będzie
Więc nie ukradnie nic
By przechytrzyć go i odejdzie
Przez 30 sekund po tym poczuł szczęście
Pierwszy raz w życiu uśmiech na
Jego twarz zrobił wejście
Kumple robili burdę, nie przestawali gadać
Nagle Nicky wstał i krzyknął:
Zamknąć się i siadać!
Słuchać! A do kaznodziei: chcesz to mów
W ciągu siedmiu minut poznał kto
To jest dobry Bóg nagle znów to odrzucił
Krzyknął jego przyjaciel:
Ja wierzę szczerze w Tego Kogo wygłaszacie
Kaznodzieja chciał ich zabrać
Aby odmówić pacierz
W końcu Nicky tam poszedł ze swoim gangiem
Cały czas kozak mówi: módl się do tego Boga
Przez chwile sam poczuł moc
Nagle znów eksplodował
Chciał zabrać swój gang
Lecz gdy odwrócił wzrok
Jego kumple płakali, wtedy ogarnął go szok
I sam w tym momencie zrobił życia cięcie
Zaczął płakać, choć obiecał sobie
Że nigdy nie będzie
Nawet z najgorszego gówna droga
Równa być może
Na największym hardkorze możesz
Krzyknąć: Boże
Prosić o pomoc, by nie zdychać co noc
Każdy może oczy otworzyć –to już wiadomo
Dziś Nicky głosi konferencje, pomaga ludziom
Daje Słowo Boga wszędzie, a oni się budzą
Za łożył ośrodek
Aby wyrwać z gówna narkomanów
Działa prężnie, nie tylko na terenie Stanów
Ty sam się zastanów, nad swoim zaślepieniem
Byś mógł wykorzystać moc
Która w Tobie drzemie
Bo widzisz, na przykładzie przeze mnie danym
Nawet z najgorszej sytuacji rodzą
Się w życiu zmiany