Arkadio, Normano - Nieraz to nie takie proste tekst piosenki (lyrics)
[Arkadio, Normano - Nieraz to nie takie proste tekst piosenki lyrics]
Oczy się same zamykają
Ja w trasie do domu kimam prawie za kierowają
Zatrzymuje się pod sklepem, aby złapać oddech
Nic nie daje BURN wlany szybko w mordę
Wsiadam, mijam wypadek – myślę
– zjadłby obiadek
Do domu nie tak blisko, ale jakoś dojadę
Przetrwam głód- nie chce się zatrzymywać
Bo mam opcje zjeść obiad
Albo jutro ponagrywać na gaz naciskam
Wchodząc w zakręty na piskach
W myślach o tym
Wszystkim napieprzam Freestyle
Mam płyt trochę
Chętnie przy jakiejś bym odleciał
Lecz w mamuśki seicencie
Tylko zepsuty kaseciak
Dzieciak – poświęcić się tej muzyce
– nie takie proste w końcu dojeżdżam
Jem obiad – nagrywam o tym zwrotkę
Nie raz to nie takie proste – miłe, przyjemne
Nagrać tą zwrotkę – zawrócić wam we łbie
Rap ma zmieniać – i nieść przekaz
Trzeba świat ogarniać – więc nie
Ma na co czekać
Znów siadam pisać, w pokoju błoga cisza
Relaks, misja, bez alko i feel'sa
Nie potrzeba mi dżisa
We mnie energia pozytyw
Mam plan na zwrotkę i kozackie bity
Długopis w ręku, w głowie składam to lego
Sms od grubego: do zobaczyska kolego
Dzwonek – otwieram drzwi
Kurier coś do mnie gada
Wciska mi w ręce paczkę z polecenia sąsiada
Dziś miły do bólu, bo wraca z trasy rano
Kiedyś dzwonił na psy, po premierze Soprano
Kończę z uprzejmością
Ze złością judasz zasłaniam
Wrzątkiem zalewam kawę i wracam do pisania
Siedzę już dwie godziny
Na osi dochodzi szósta
Zaraz muszę wyjść, a kartka wciąż pusta
Bywa i tak, dzisiaj nic nie napiszę
Punktualnie jak nigdy domofon przerywa ciszę
Nie raz to nie takie proste – miłe, przyjemne
Nagrać tą zwrotkę – zawrócić wam we łbie
Rap ma zmieniać – i nieść przekaz
Trzeba świat ogarniać – więc nie
Ma na co czekać
Wbijam na chatę po wykładach
I odpalam laptopa z myślą, że coś poskładam
Bo mam na rap dziś kopa
Odpalam bit – pierwszy wers już
W myślach się układa
Nagle ciach i brak prądu – kurna co za żenada
Trudno – po świeczkę spadam i odpalam płomień
Miałem pomysł na numer i
Znów grzebie po głowie
Myślę sobie – gdzie jest woda
Bo już zaschło mi w gardle chciałem nalać
Ale w tych ciemnościach rozbiłem szklankę
Ciśnienie podbija – trudno
Później to posprzątam biorę banie
Chce już pisać – no bo to ma być spontan
Na czas spoglądam, są nieodebrane telefony
Przecież miałem wyjść
Kurna znów jestem spóźniony
Kicha, nic nie będzie dzisiaj z tego numeru
Nawet pomysł mi uciekł
Cóż… zdarza się każdemu