Edzio - Konsternacja tekst piosenki (lyrics)
[Edzio - Konsternacja tekst piosenki lyrics]
Od emocjonalnych ukłuć
Ciągłe przeplatanie się
Antagonistycznych uczuć
Nie rozumiem twoich słów, mimo że znam litery
Reaguję uśmiechem
Chociaż sam nie wiem czy szczerym
Pochłania mnie monotonia jak zwykle
Codzienna rutyna i chyba już
Do niej przywykłem
Skrzypiący śnieg pod podeszwą ciągle
Jest jedyną zmianą podobno zmienia się data
Chociaż co dzień to samo
Przeraża mnie konserwatyzm i kuje mnie w oczy
Świadomość, że dziś nic nie jest
W stanie mnie zaskoczyć
Realia są limitem dla niematerialnych zysków
A każda drobna radość wynika z optymizmu
Na drodze do spełnienia
Kiedy chodzę po niej mniemam
Że jestem skazany na niepowodzenie jak Wena
Z kolejnym krokiem częściej
Czuję się osamotniony
Otoczony tłumem nic nieznaczących znajomych
Tyle było cennych dni zmarnowanych
Myślę o tym
Gdy bez celu szwendam się między kamienicami
Czuję na sobie ciężar, ale nie ulegam presji
Choć dotykam butem ziemi
To czuję się nieobecny
Wieje wiatr, choć nie czuję
Żebym mógł się przeziębić
Odbieram zbyt mało bodźców
Żebym czuć się przyziemnym
Tracę kontakt ze światem i znajomymi
Bo znam ich za dobrze
Żeby jeszcze chcieć rozmawiać z nimi
Jestem w rzeczywistości
Moje nogi po niej idą
Mimo to czuję się, jak oddzielony grubą szybą
I częściej mam dosyć ludzi, zanim usnę
Szwendam się nocą po mieście
Kiedy jest już puste
Żyję swoim własnym filmem
Częściej zarywając noce śpię na lekcjach
W szkole patrzą się na mnie jak na idiotę
Biorę oddech, coraz mniej do mnie dociera
Chociaż z pozoru raczej nie
Byłem typem outsidera
Wciąż rysuje się granica między
Mną a otoczeniem każda chwila jest za mgłą -
Jakby była już wspomnieniem
Sprawy tracą wartość i nie chodzi tu o cenę
Perspektywa przemijania wciąż odbiera
Im znaczenie chwile przelatują obok błędnie
Patrzę na nie z boku, stały mi się obojętne
I nie wiem czy to miało być tak zaaranżowane
Nie potrafię brać już życia
Z większym zaangażowaniem
Inni idą za rękę z panną
Ponoć to sposób na stabilizację emocjonalną
Ja, choć czasem szukam swojej
Żeby wypełnić tą pustkę
Przez zbyt wiele porażek nie
Nastawiam się na sukces
Odczuwam samotność, kiedy uciekają chwile
Przyzwyczaiłem się do niej
A nawet ją polubiłem
A w mojej głowie wciąż mieszanka nastrojów
Zbliża się świt - chyba czas wracać do domu