FonTam - Dzień jak co dzień tekst piosenki (lyrics)
[FonTam - Dzień jak co dzień tekst piosenki lyrics]
Cebula cebulą, ale jestem fair wobec ziomów
I wybierają moją stronę
I co mam zrobić kiedy mnie
Pytają joint albo browar, joint albo browar
Joint albo browar, joint albo browar, chuj
Biorę oba
I wypuszczam dym, niech ginie kolejny tępak
Używki w tej dziedzinie są od zawsze
Więc jak możesz to potępiać
Dlatego młodych raperów nie biorę
Na serio, a-a-a, i nigdy nie będę brał
Mimo tego, że na karku mam niewiele
Lat, mentalnie jestem do przodu
A i w stanach mogę chlać
To co wy robicie to parodia, a nie rap
Czy dlatego
Gdy tego słucham to chce mi się śmiać?
A jak trzymasz z tymi
Od których wieje chujem to wiej gdzie się da
Mój rap to nadzieja na jutro, więc pizgam
Nie pytaj głupio gdzie willa
Styl walki bez walki, ja daję wam
Ogień bez ognia, to nie rap
To płyta indukcyjna
I nie dam wam fory, bo ziomek myślę o sobie
A poza marzeniami gonię flotę, bo wiem
Że mogę walczę o to, jak o wodę
Więc nie stawaj mi na drodze
Znowu chcę kolejny bodziec
Więc upalę się jak pojeb
Słyszę, jak mówią, że FonTam jest tu palony
Dzień jak co dzień
Słyszę, że znowu nie mam czasu, ale ziomy
Dzień jak co dzień
Ponownie mówią, że jestem niedoceniony
Dzień jak co dzień
I pytają co zamierzam z tym zrobić
Dzień jak co dzień
Słyszę, jak mówią, że FonTam jest tu palony
Dzień jak co dzień
Słyszę, że znowu nie mam czasu, no ale ziomy
Dzień jak co dzień
Ponownie mówią, że jestem niedoceniony
Dzień jak co dzień
I pytają co zamierzam z tym zrobić
Dzień jak co dzień
Ludzie czują do mnie respekt
Za moje podejście
Inni czują awersję i dali by swoją pensję
Za to, że mi to nie wyjdzie
Choćbym się zesrał wreszcie
Ale to nawet nie jeszcze tyle
Ile siedzi we mnie
Bo mam w sobie bestię, bombę co wiem
Że jebnie
Potencjał, potencję mam, by płodzić więcej
Brat, zawsze to zrobię
Prędzej im dam sobie uciąć rękę
Za to, że poradzę sobie z pozerem, co styka
Że będę miał pętlę czego byś nie zrobił nie
Zabierzesz mi chwili tej
Nie chciałbym być w innym
Miejscu nawet na milimetr
I nie możesz za to winić mnie
Bo lubię rapować i machać łapami
Jak dyrygent
A-a-a, dlatego robimy renomę, a-a-a
Opierdalania się to koniec
Muszę się przełamać, shit
Nie mam chwili do stracenia
Konstruując przełomowy moment
To niepewne, owszem
Ale nie chcę Porsche z miejsca
A chcę respekt, bo konsekwentnie wjeżdżam
I nie ma tak, że mi nie wychodzą wejścia
Każdy mówi, że powinienem coś
Zrobić, żeby się sprzedać, a
To co mam do powiedzenia to nie, nie, nie
Bo będę robił to co czuję, nawet jeżeli jest
Bardzo mała szansa, żeby zdobyć
Ten fejm, fejm, fejm
I mimo, że mnie nie polubiłeś, to
Poznałeś na tyle, by wiedzieć
Że robisz rap gorszy
Bo jestem typem, który niesamowicie wkurwia
Wszystkich, którzy chcą grać, jak Sapkowski
Słyszę, jak mówią, że FonTam jest tu palony
Dzień jak co dzień
Słyszę, że znowu nie mam czasu, ale ziomy
Dzień jak co dzień
Ponownie mówią, że jestem niedoceniony
Dzień jak co dzień
I pytają co zamierzam z tym zrobić
Dzień jak co dzień
Słyszę, jak mówią, że FonTam jest tu palony
Dzień jak co dzień
Słyszę, że znowu nie mam czasu, no ale ziomy
Dzień jak co dzień
Ponownie mówią, że jestem niedoceniony
Dzień jak co dzień
I pytają co zamierzam z tym zrobić
Dzień jak co dzień