Krvavy - Trzygłów tekst piosenki (lyrics)
[Krvavy - Trzygłów tekst piosenki lyrics]
Ja noszę dzień, który chciałby coś znaczyć
Choćby pozornie jak w nowiu księżyc
O szczęściu słyszałem podania, gawędy
Podania i strzały, spisy i bełty
I chociaż wiedziałem, już nie wiem którędy
Przepraszam, a może pan też tam idzie
Zatopić smutki, gdzieś w Atlantydzie?
Nie, ja jestem błazen nie z tej ziemi
Sowizdrzał, szaleniec i Czarny Mag
Który piaszczystą plażę zamienił
W pasmo kamieni, tak z głupia frant
Co ulał już wody ze studni istnienia
I tuła rytuał ludzkiego brzemienia
W kątach kąciny trzy ma miski dla żmij
Chcesz żyć to umieraj, chcesz umierać to żyj
Jedźmy! Na koń! Naprzód! Na wskroś!
W te pędy w popędy, obłędy, gdzie oś!
W tył nie patrz, bo przecież nikt nie woła
Tam męki udręki zataczają kręgi i koła
A przed nami błękit się chowa
Gdzie szczytów trójca w łokcia bliskości
Wiedzie nam lejce, tam, ku wieczności
W drodze ku niej galopy i cwał
By drzewce kniej nas wbiły na pal
Użyjmy żywota! Wszak żyjem tylko raz!
Tu stoi czara złota a wnet przeminie czas!
Pieśćmy noce wychodząc w czerń
Nim ręce prorocze skryją ciało w pień!
O, naiwny głupcze, coś zmysły postradał
Już zapomniałeś, ile świat ci bólu zadał?
Gdy smutku ogromy biły jak perunowe gromy
A śmiech beztroski był krótki, znikomy?
I choćbym pragnął, wiem, że nie zdołam
Osiodłać karego popędów konia
Lecz ciągnę za lejce, choćby na pozór
Że sprawuję dozór nad samym sobą
I pieczę, bo piecze, gdy trawią chorobą
Myśli człowiecze, nie chlebem a solą
W otwarte rany i stany niezjednoczone
Trzy jaźnie i śwaty, a zwą mnie trzygłowem