Krvavy - Zimny Drań tekst piosenki (lyrics)
[Krvavy - Zimny Drań tekst piosenki lyrics]
Miasto wciąga nocy pościel i przymyka oko
Gdy jednym z warkoczy maluję na płótnie
Czy jak van Gogh jedno z uszu mi się utnie
Niczym drzemkę, choć życie jest piękne
To śmierć piękniejsza
Ale nie ma na nią miejsca
W galeriach wyrzucona na peryferia
Mimo to reprodukcji mam bez liku
Odrysowują moje dzieła kredą na chodniku
O rety, rety!
Wszędzie na mieście wiszą moje portrety
Z grafik lubię robić paragrafy
Kolekcjonerzy chowają je do szafy
Jak odciski, pociski, chcieliby złożyć
Serdeczne uściski na mych przegubach
Mówią, że jestem jakiś dziwny, artysta naiwny
Nadaję nową jakość przy pomocy brzytwy
Taa, ucinam myśli gonitwy
Nóż w grdyce, nóż w wodzie
Nieprzypadkowo przypadkowy przechodzień
Kiedyś byłem na dnie, teraz jestem na spodzie
Ej, panie dobrodziej!
Gdy mówią mi per dzierzba
Może zalewam się łzami
Tak jak płacze wierzba? Ja też mam uczucia
A świat mnie odrzuca jak odrzuca mą sztukę
W której jestem samoukiem
Zrywam bukiet czarciego krzewu
Chciałem go wręczyć komuś, ale bez odzewu
Więc stoję na brzegu
Śród okoliczności zbiegów
Miasto drze się wniebogłosy
A ja siedzę na moście i palę papierosy
W oddali tlą się moich grzechów stosy
Jest zima, ja jestem zimnym draniem
Krew to moja farba, a śnieg to podobrazie
Topnieje każdy szczegół
Miasto w popiół się obleka
A ja siedzę na moście i spokojnie czekam
Aż przepłynie rzeka
Jest zima, ja jestem zimnym draniem
Jeden niesie krzyż, a drugi ciągnie sanie
Pełne zwłok po śniegu
Zimny drań zimny drań
Zimny drań