Popkiller Młode Wilki - Prosto z Frontu tekst piosenki (lyrics)
[Popkiller Młode Wilki - Prosto z Frontu tekst piosenki lyrics]
Oldschoolowy raper, bo tak rapuję często
Po chuj komu papier i tak to później skreślą
Za zwykłą atrapę ten rap hejterzy wezmą
Jestem Haju
W tym kraju nazajutrz może będę kimś
Bo na wokalu, to tu paru
Na padół ma jakiś skill
Rap nie ma czasu na wacków, my ratujemy styl
Ty weź kumaj to dwójnasób i pasuj
Wchodzę do gry!
Liryczny Sub Zero, ten rap studzi ludzi
Macham tym majkiem, jak liną
Łapię sztucznych MCs chwytam ich za krtanie
Aż by nie mogli nawinąć
Formując ich zachowanie, jakby byli modeliną
Miło mi, mówi Krzysiek, mam jad w długopisie
Jak piszę takie wersy
Może przyłapiesz mnie jak syczę
Jebiąc ten świat, aż na nim dojdę
Problem jest w tym
Że ta dziwka nie pociąga w ogóle
Znów daje blask tasak, powraca tu klasa, Nasa
Wróg wstaje, blaz masa odwraca ruch w nas
Asa tu talent, fart, pasja i praca
Bóg nas nasłał Łup! Walnie bass w bazach
Znów macasz jak pacan wacka
Wkraczam tu w Was jak w masła, zaznaczam
Że sflaczał Wasz rap
Z bijacza na gracza w rapsach
Poraża Twa transformacja
Joł, jadę na bicie, te style
Kładę na feat'cie teksty
Lecz palę nabicie - bez spinek
Ja chcę dać swoją zajawkę
Nie stosy porad i zaklęć
Każdy ma swoje rady
Swoje kłamstwa i swoją prawdę
Ej, łatwiej Ci skumać moją jazdę
Jak wiesz po co masz jaja i umysł
I co jest ważne
Słucham raperów - coraz częściej się śmieję
Zamiast mówić - czym jest rap
Mówią - co nim nie jest
Ty i po co kręcić tą aferę?
Usiądź za sterem, reprezentuj swój teren
Pokażę w chwilę
Czemu tym żyję i sam nie mogę tak
Kiedy po bilet sięgam i tyle
Po swojej drodze kłamstw
Wiem, bo każdy ją ma, zna i wszystko jedno
Dzisiaj jestem tu
Gdzie wiatr miał plany być na pewno
Ha, zaczął się wyścig młodych sumień i
Dziś nie wystarczy mówić mi: "Tu
Trafić umiem w bit"
To nic jeśli pchasz ten syf lub inny syf
Miej pewność, że znów Ci wrócą po to
A Ty błyszcz
Tu masz hip-hop jak na dłoni
Spójrz na nasze twarze, tu
Bądź spokojny, wilk nie wychodzi z formy
Zaciśnięte pięści, twarda bania
My robimy swoje
Ty chociaż nie rób zamieszania
Ty skumaj co się teraz dzieje, kto ma gula
A kto się śmieje
I w klubach wóda, szmula, temat
Znam ten teren mam ubaw z Was twardziele
Jak tutaj każdy szelest
Chce kurwa brać za rap i podbija do panienek
Panna Migotka, można się zakochać, okej
Ma skromne oczka, ale hojne krocze
To jak strzał w lotka
Żyje się dla kilku chwil
Twoje zdrowie pij, rachunek przyjdzie potem
To miał być inny rok niż wcześniej
Ale był taki sam
Nie wiem jakie mam mieć wejście
Ani co napisać
Pytają: "Dejan kiedy wreszcie
Twoja nowa płyta?"
Mówią: "Podejście ma do tego, jakby olał
Wypadł" tylu ludzi wyciągając rękę
Wymierzało w skroń lecz wielu wierzyło i to
Dla nich ten comeback
Brak powodu, cel NBA, też to wiesz
Podpisano życiowy idiota ~ Ron Artest
Niewielu, żeby zabrać sukces
Oblewa się potem
By stawiać wódkę, najpierw praca
Oblewa się potem
Biak, odkąd zerwałem z presją
Została ekspresja
Pytają o cel, nie odpowiadam, weź przestań
Mam pociąg do mocnych zwrot
Słabe zwroty za pociąg ale bez rozkmin
Nie po to kiedyś podniosłem mikrofon
Jestem poza grą, to jedyna poza jaką znam
Choć to jakość dam, nie gram jakoś tam
Kto leszczy rozpieprzy na setki
Tysięcy części pierwszych
Skasuje bez reszty
Więc pomyśl czy chcesz być następny
Bo ten rap to nie Manieczki
A w naszej kwestii jest to
By dać upust bestii
Patrząc na wack MCs, to mówię gryź maleńki
To Rudi z miasta spod Warty, gotowy zwarty
Rozdane karty, co robimy
No bo na propozycje zawsze jestem otwarty
Mocna ekipa tu
Więc spodziewaj się niespodziewanego
Nie znasz tego wilka synu
Zapytaj tu kogoś o niego
Piętrzą się myśli, strzępią się słowa
Życie nas niszczy
Mimo że miało nas kolorować
Piętno zawiści błyszczy wśród zgliszczy szans
Piekło to czas, miejsce, gdzie nie ma nieba
Niebo jest w nas
Tam gdzie nie trzeba się bać
System je niszczy jebiąc patosem
Szczera potrzeba wskrzeszenia pojeba
Umiera Gos, rodzi się Gospel
Tu masz hip-hop jak na dłoni
Spójrz na nasze twarze, tu
Bądź spokojny, wilk nie wychodzi z formy
Zaciśnięte pięści, twarda bania
My robimy swoje
Ty chociaż nie rób zamieszania
Witam na etapie życia
W którym nie ma już "przeproś"
Ile uda się dopisać, każdy miesiąc gehenną
Żyję tak, robię rap, jedyny na pewno
Wchodzę w relacje rach-ciach
Potem zostawiam przykrość
Nędza, zgliszcza, destrukcja, sto pro
W życiu trochę zarobiłem
Gdzie to hurwa poszło?
Wróżba, etruska, znam przyszłość z wątrób
Boli to, co boleć musi, po radomsku z iskrą
Kę!
Ty może mnie nie kojarzysz
Mimo że tworzę te frazy od razu bez skazy
W kolażu jak Picasso obrazy
Dwa razy to się nie zdarzy
Więc zarzuć lasso i zażyj
Melanżu w branży choć tu ciasno
I po razie parzy pazie mogą tu marzyć o gaży
- to nie ten level
Mount Everest dla słabych graczy
To jest podziemie i nie muszę ci tłumaczyć
Kto co znaczy na scenie
Masz tu nowe pokolenie wyjadaczy
- włącz myślenie
Jestem jednym z tych bękartów
Których płodzi ta rap gra
Chociaż taki z niej rodzic
Jak z mamy Madzi jest matka
Nic nie wyssałem z palca
Byłem naocznym świadkiem
Tego o czym w tych kawałkach
Ci pierdolę od zawsze
Piszę te wersy w sposób świadomy
By mógł klip zobaczyć do nich
W głowie nawet niewidomy
Czego się boisz? Ty, to tylko sztuka
Fakt, że lepsze od tych Twoich
Które zdołałeś wyruchać
Patrz, kiedy dopadam tu majka, pada
Pierwsza ofiara zamachu na rap to prawda
Toster Żyt, dwa podania jak Torsten Frings
Brama, a dziś zjara bit tak
Że łamie Cię w stawach
A styl sprawia, że kiedy składam to hit mam
Młody wilk
Który składa stare kundle jak Hitman
Dalej wbijam na szczyt
Który wyznaczy ambicja, Wiesz
Idąc na skróty mogę nie trafić do wyjścia
Cześć!