Popkiller Młode Wilki, Pater, Siles, Michał Tomasik - Cypher #4 Sezon 6 tekst piosenki (lyrics)
[Popkiller Młode Wilki, Pater, Siles, Michał Tomasik - Cypher #4 Sezon 6 tekst piosenki lyrics]
Jedną stronę tej pracy, tych postaci
Tylko to, co chcę ci pokazać
A raczej co chcesz zobaczyć
Tylko dzieciaki - nieważne, czy
Mają trzydzieści, czy ile, co tacy
Mogą wiedzieć o życiu
Niech nie oczekują owacji
Mają przywilej, że mogą gadać, mogą zarabiać
To tylko zabawa młodych, co nie muszą udawać
Pozory to podstawa dla was
Żeby kimś być i nara
Nikt nie ma prawa się wpierdalać
To twoja sprawa bo nie o to chodzi
Że sam nie ogarniasz co wkoło
A masz czelność mówić innym
Co mają robić ze sobą
Jeszcze nie wyszedłeś na ludzi
A już po nich depczesz
Jesteś tak samo istotny jak te mrówki
A nawet nie wiesz kim jesteś
Rzucam temat na tapet, jak kawę na ławę
Uderzam w stół niech wezmą to do siebie
Niech nożyce się odezwą to łatwe
Ale choć raz niech się
Zmiany dokonają od wewnątrz
Pokonają tę pewność wieczną, mordeczko
Nie przyszedłem tu po suki
W tym już jestem mainstream
Chcę wypełnić po niej luki
Dupy chcą się pieprzyć
Za mną same Lucky Luki grają sobie festyn
Kapiszony robią huki, moje wersy Meksyk
Spalę ci poemat rzucam mięso na Cypherze
Szczerze nie podawaj tego falafela
Przy mnie jedziesz na rowerze
Kiedy moje rapy są jak Panamera
Co panie raperze? debet to jedyne
Co masz tu i teraz
Dla mnie to zaszczyt poza tę akcję
Kiedy proponują ci trucizny zastrzyk
Łap ten krystaliczny zew, który
Nie niszczy warstwy formy, tylko chwasty
Lepiej zobacz, kto tu ma styl
Pierwszy, a nie jedenasty
Łap to światło jak jebane chloroplasty
Skoro nikt nie patrzy, no to my pokażmy złość
Widzę cię tu
Patrzysz teraz jak pracuję za stu
Chcę tu robić w chuj stów, a ty stój tu
To przed nami zobaczysz dystans
Dzielący nas dwóch
A może buch, buch? Tylko wiedz
To cię nie wprowadzi w ruch tu
Wróg już czeka
By cię zaraz wyjebać przez próg znów
Milion folderów na kompie
Nie wiem ile to już lat robię
Jeżeli padnie mi dysk to ja
Chyba padnę na pysk, ziom
Życie jest ciągłą gonitwą, oni się modlą
Bo kwit chcą
Kiedy chcę siano to piszę o bit, bo mówią
Że kurwa mym darem jest Hip-Hop
Przybyłem tu znikąd, przybysz z kosmosu
I znają mnie gwiazdy
Daj spokój z muzyką, za dużo osób mówi
Że brzmisz jak każdy
Brzmisz jak każdy, a nie znaczysz nic
Mam te jazdy, kiedy w bani dynks
Oznaczę swe miasto na mapie, to sprawa Eazy-E
To kwestia czasu, nim zarobię papier
To chyba widzisz dziś gdy patrzę
Co dzieje się w rapie to nie ma skill'i nikt
My rapujemy, a wy posprzątacie
Do stolicy wbiły wilki
Nic nie musimy, a wszystko możemy
Nie moim problemem twoje problemy
I nie jest problemem zdjęcie cię ze sceny
Przykra sprawa, z ciebie wiecznie beka typie
Soczysta bragga, chciałeś więcej
To czekaj na płytę