Whatwatt - Widok z Trzeciej Góry tekst piosenki (lyrics)
[Whatwatt - Widok z Trzeciej Góry tekst piosenki lyrics]
Kierownicę trzyma sucha dłoń
Obok siebie czuje wzrok
Pasażer spogląda w noc
Dookoła wszędzie ciemne plamy
Tak jak pod oczami obrastają drogę wzgórza
Skacze paczka ze szlugami
Na siedzeniu tylnym, oni w trybie czynnym
Aż nadejdzie skręt zły, ciche skończą się gry
No i w przód można patrzeć tylko w przód
No i znów oni chcą poczuć ten chłód
Poprzez mózg, aż do płuc, labirynt
Zwykły skrót nie ma chmur, słychać szum
Kierowca przyhamował
Bo przed sobą widzi czerwień
Pasażera brwi skoczyły
Aż skończyła im się przestrzeń
Popatrzyli więc na siebie
Na oblicza skryte przez cień
Sprzęgło, gaz, przyszedł ten dzień
Wszystko co chcę mieć zostawiłem pośród słów
Czasem opuszczony wzrok
Pęka kącik szarych ust
Zawsze kiedy w miejscu tkwię
Zapominam jak to czuć
Można to wszystko co przysłoniętе no i w noc
Mija dzień i mija rok
W otoczeniu szarych wzgórz
Tam gdzie niе ma żadnych dróg
Obu samochodom towarzyszy wiatr i
Drganie jezdni, lekki skok reflektorami
Tacy sami: odstęp, pasy, równy stan ich
Dookoła kształty niczym z origami
Kierowca w pierwszym aucie pochylony
Szyja z przodu śledzi wzrokiem czerwień
Dotrzymując tej obławie kroku
A pasażer obok niego żyłkę potarł w lewym oku
Nie ma nic, tylko pęd i spokój
Już droga bardziej stroma
Po obu stronach spadek
Czarnozielone tu plamy tańczą
Odstraszając ranek
Już skrawek trawy milknie
Gdy przemknie auto obok
Myśli giną pod przykryciem ryku
Czterech czarnych opon
Ucichł wiatr, widać bruzdę
Między jezdnią, no i wzgórzem
Samym kurzem oddychają
Pasażer zrozumiał w mig
Że zgubili drugie auto
Nim dojechali na szczyt
Wszystko co chcę mieć zostawiłem pośród słów
Czasem opuszczony wzrok
Pęka kącik szarych ust
Zawsze kiedy w miejscu tkwię
Zapominam jak to czuć
Można to wszystko co przysłonięte no i w noc
Mija dzień i mija rok
W otoczeniu szarych wzgórz
Tam gdzie nie ma żadnych dróg
"Podaj zapalniczkę" – rozkaz
Wydał więc Kierowca
"Została w środku auta" – pasażer
Mu na to odparł
Podszedł, otwarł drzwi do środka
Włożył rękę do pokrowca
Wrócił z białą iskrą w dłoniach
Słyszy: "Odpal" usiedli dwaj na masce
W środku lata w pocie czoła
Miasto biło białym blaskiem
Zapełniając żółty obszar
Dookoła czerni wrota, chcą zażądać
Atmosfery inny rodzaj
Błędnych ogni ciągły ostrzał
Trzaski zipa iskr, opuszczone brwi
Już kierowca wsiadł i
Popchnął przeciwległe drzwi
Woła po imieniu, a pasażer nic
Papieros jego ciemny jak zgaszony znicz
To nie zwid
Miasto stoi w niebieskich płomieniach
Szura żwir kiedy rusza stopą po kamieniach
Dawno nauczył się nie szukać już zrozumienia
W oczach tych co znają go z imienia
Wszystko co chcę mieć zostawiłem pośród słów
Czasem opuszczony wzrok
Pęka kącik szarych ust
Zawsze kiedy w miejscu tkwię
Zapominam jak to czuć
Można to wszystko co przysłonięte no i w noc
Mija dzień i mija rok
W otoczeniu szarych wzgórz
Tam gdzie nie ma żadnych dróg