Zero - Konie tekst piosenki (lyrics)

[Zero - Konie tekst piosenki lyrics]

Wokół moich powiek słone wody
Nieruchomy strach fale w mojej głowie na
Wybrzeża wypluwają statki
Konie konie kopytami ryją piach
Morze chce pochłonąć je jak
Skronie przybój wyobraźni

Krew ziemia i powietrze
Złamię nos, ale się za bardzo nie przejmę
Wiem aż za dobrze jak chodzić po drzewie
W koronie jak król
Co się połasił na czereśnie
Kłamię i kradnę - wiem, to nie ładnie
Ale jest fun - wiesz? Ćwiczę odwagę
Kopiemy w gałę czy gramy w siatkę
Fiszki i kapsle, karty i plansze
Erpegi, might and magic
Na schodach w klatce palę
Wolę się z ogniem bawić w pożary
Duch z zapałek przyjmie jak bóg ofiarę -
Już słychać bunt zabawеk


To taki kult na niby, ale ich koniec naprawdę
Pójdą w masowe mogiły za
Jеdnym starym garażem
Budujesz bazę na drzewie czy
Kopiesz dół pod basen
Na co mam wejść to wejdę, bo kto ma spaść
Ten spadnie to żaden wybór
A przecież nie jeden z został piratem
Prawnikiem albo maklerem
Ja do dziś wolę latanie

"You can fly, you can fight and you can"

Mój mały chłopcze, kiedy w dłoniach twarz
Próbujesz chować, gdy przełykasz płacz
Pamiętaj, że ci dusza błyszczeć ma
Nawet gdy w koło kwitnie czarny sad
My jak szalone ptaki w wielki świat
Sami się wyrywamy z ciepłych gniazd
Bo w życiu bywa tak, że patrzysz w dal
A ci spoczywa pod nogami skarb

Walki na pięści, punche o matce
Na mirabelki, walki o racje
I kto ma tatę lepszego i lepszy gadżet
(no fajnie) procesor, grafika, pamięć
Dawno mnie mama na obiad wołała
Zjem na kolację
A może by tak? - cicho, nie przy rodzicach
Licho czuwa, nie sypia bidon mam pełen picia
Tyle szyb do wybicia
To cieszy, choć moja wina
Jak świeczki na urodzinach nie
Ciąży jeszcze lawina (spraw)
Latamy sami po mieście
Wyżerka na degustacjach
Supermarkety, salony
Duże festyny na stacjach
Nasze rowery rakiety, patyki
Miecze - napadam
Na obce bazy się mierzyć jak
Potem z ciuchami pralka
Czasem od śmierci milimetr
- pełna bagatelizacja
(Dzisiaj porobię się grochem
Wóda i balet do rana)
Czasami z nudów powoli sączymy
Się w jeden kanał wolni jak fale w eterze
Kiedy skaczemy po stacjach
Dzisiaj konsola czy pecet? -
Siedzę do białego rana
Po szkole RTL7, nie ma co robić, bo pada
(Nie masz co robić? - To wpadaj!
Ja wczoraj też na kolanach
Dziś na spokojnie, no nie wiem
Może na piwo i blanta)
Giełda i wypożyczalnia gierki
Fantasy i manga
Pod drzwiami największy chachar
Z osiedla obok wiraszka
Co pół godziny mnie sprawdza
Bo może da się już zabrać
Coś tam, że Smoki i Lanca
Czeka aż doczytam - klasa!
(Pod drzwiami tłoczy się banda
Pół roku toczy mnie chandra
Przeszywa smutek jak w Nachlass
W końcu go zaćpam i zachlam
Byle do jutra się łajba
Buja po klubach i knajpach
Potem jest cisza jak makiem zasiał
I kapitulacja)

Miłość została zdradzona o
Miłości niekochana, kiedy tylko mówimy
Mieliśmy w zanadrzu marihuanę, amfetaminę
Spirytus, czeskie piwo
Wino i pół wyposażenia apteki
Ulice rozmywały się
Przed nami, byliśmy jak zagubieni
Chłopcy w Nibylandii
Których opuścił Piotruś każdy ma
Swojego Piotrusia, który siedzi w kącie
Duszy truty przez dym papierosów
Przez całe to gówno i
Lęk otrzymywaliśmy od siebie
Nawzajem całkowitą akceptację to nie
Była przyjaźń tylko
Toksyczny związek zagubionych dzieci we
Mgle jedno wielkie
Ustawienie hellingerowskie z narkotykami
W roli głównej

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować