Deys, Przyłu - Moizdrajcy.com tekst piosenki (lyrics)
Dawid Czerwiak [AKA: grimmy, BladaBanka, MUTANT PWR]
Przyłu
[Deys, Przyłu - Moizdrajcy.com tekst piosenki lyrics]
Wirują w powietrzu
Więc nawet nie odwrócę wzroku
Gdy zabrzęczy o bruk znów powiem ludziom
Że mam grypę i zostaję w łóżku
Tylko dlatego
Żeby sam się włóczyć miastem jak duch
Napluję w mordę, jak już
Zjedziesz z neostrady, czubku
Choć nawet w GTA byś puścił
Mnie na światłach jak noob
Kwadraty scenografii układają zamki gustu
Dlatego otworzyłem czwartą ścianę
Jak Underwood przyszedłem z czasu cienia
A nie z brzasku wrzasku suk
A od aplauzu wolę głos tysiąca szeptów i ból
Pamiętasz bilon
Który frunie na początku zwrotki?
Ja mam nadzieję
Że mi dane ładnie umrzeć i chuj
Kupuję wino i pistacje, mała, włączaj rom-com
Aż do momentu
Kiedy znowu zawał spadnie na mnie
Dwie strony tej samej monety
Wirują w powietrze choć nie odwrócę wzroku
Może jednak spadnie na grzbiet
Na grzbiet, na grzbiet
Jak wyrzucą na bezdechu
Że jestem ich król i ziom i ziom
I założę kiedyś stronę moizdrajcycom
W niej zakładki, sam na lodzie
Swój interes i Vuitton
Jak wyrzucą na bezdechu
Że jestem ich król i ziom
Ja wyrzucę ich z obiegu
Bo są tylko jak Pluton
I założę kiedyś stronę moizdrajcycom
W niej zakładki, sam na lodzie
Swój interes i Vuitton
Jak wyrzucą na bezdechu
Że jestem ich król i ziom
To wyrzucę ich z obiegu
Bo są tylko jak Pluton
Jak Pluton, ej jak Pluton, jak Pluton
Kiedyś byli, dziś nie liczę ich, są
Tylko jak Pluton, jak Pluton, ej, ej
Jak Pluton, jak Pluton
Kiedyś byli, dziś nie liczę ich
Są tylko jak Pluton, jak Pluton
Cześć Deys, cześć Zero, siema ekipa
Wpadłem do Was pogadać, bo szukam ukrycia
I wpadłem, bo szukam spokoju i ludzi
Gotowych pomóc zawsze
Przemierzyłem jedną galaktykę
Drugą galaktykę, teraz już siedzę na Marsie
Byłem tym ślepym bez psa
Przewodnika, co kolejny krok
Co tylko się potykał
Ale że w sercu mi grała muzyka
Dawid podał rękę i nie mam już pytań
Jak mnie wezmą pod skrzydła
To polecę w górę i nie będę wracał
A na każdą kurwę, co
Wała poleciała, naszczam, a pozdrowię Hasha
Patrzę na Ciebie jak na Judasza
To moja trasa na hel
Droga mleczna, ale taniego brata, świnkyway
I kończy Ci się tlen
Potykasz się o własne kłamstwa
Ja oddycham se
A prawdziwych liczę na palcach
I gadam to do wszystkich ziomów
Których jakiś ziomek porzucił dla dupy
Do wszystkich kobiet
Które porzucone przez chuja
Same wychowują maluchy i mam tylko nadzieję
Że ten track pomoże poskładać
Do kupy się kiedyś o to właśnie mi chodzi
W muzyce, reperować to
Co człowiek spierdolił na Ziemi
I założę kiedyś stronę moizdrajcycom
W niej zakładki, sam na lodzie
Swój interes i Vuitton
Jak wyrzucą na bezdechu
Że jestem ich król i ziom i ziom
I założę kiedyś stronę moizdrajcycom
W niej zakładki, sam na lodzie
Swój interes i Vuitton
Jak wyrzucą na bezdechu
Że jestem ich król i ziom
Ja wyrzucę ich z obiegu
Bo są tylko jak Pluton
I założę kiedyś stronę moizdrajcycom
W niej zakładki, sam na lodzie
Swój interes i Vuitton
Jak wyrzucą na bezdechu
Że jestem ich król i ziom
To wyrzucę ich z obiegu
Bo są tylko jak Pluton
Jak Pluton, ej jak Pluton, jak Pluton
Kiedyś byli, dziś nie liczę ich, są
Tylko jak Pluton, jak Pluton, ej, ej
Jak Pluton, jak Pluton
Kiedyś byli, dziś nie liczę ich
Są tylko jak Pluton, jak Pluton