Deys - Świetlik tekst piosenki (lyrics)
Dawid Czerwiak [AKA: grimmy, BladaBanka, MUTANT PWR]
[Deys - Świetlik tekst piosenki lyrics]
Wolałbym do Tokio wyjebać jak Krzysiu
Patrzę po ludziach, co znam ich od dziecka
I razem złożyliśmy już kilka przysłów
Mój znajomy mówi mi, że on mnie nie rozumie
Jego mama mega chora z niemożliwym bólem
Niby czai, że problemy dla każdego różne
Ale według niego nie umywam się
Z tym co on czuje
To, czego się nauczyłem pewne jest akurat
Dla obcego życia zawsze inna Krwawa Luna
Zwykle wyglądamy trochę lepiej przy posturach
Których tura tutaj nie wydaje
Się do końca trudna
Gadałem o tym z M i miał jeden słuszny punkt
Zapytał: "Gdybyś mógł ratować jego
Mamę albo to, co miałeś
Co byś wybrał? Co byś wybrał?"
Dziwne było dla mnie to
Że nawet przez sekundę
Wątpliwości przy takim wyborze nie poczułem
Nie przełożyłbym mojego szczęścia
Ponad drugie nawet jeśli to jest coś
Czego pozornie potrzebuje
Chcę w to wierzyć, dało mi to siły chwilę
W rozmowach ludzi dawno się rozmyłem
Chyba wagon pędzi, dialogi jak wizje
Mam oparty łeb o szybę
Przeraża mnie pusta chata, domysły
Czy za maską jest uśmiech kata i w sumie
Wolałbym jechać w taksówce
Do kogoś, cokolwiek, ku czemuś
Chociażby po kłótnie
I nie zgadniesz o czym myślę
Skarbie, i nie zgadniesz, bwoy
Mam zasadę, żeby nie zamęczyć sobą
Jak już dość masz
Deprę, bezsens, setkę, zwijkę, replay
Anytime ej nigdy nie zgadniesz, co myślę
Człowieku i też bym wolał tego nie znać
W szkole zwykle nie wiedziałem
O czym było 45
Biegałem korytarzem kiedy mi mówili: "O nie!"
I chcieli włożyć we mnie ADHD
Potem dysgrafię, dys-chuj-wie-co i dysleksję
Teraz chodzę sobie z czymś
Czego nigdy nie zdołali nazwać
Nie słychać o nikim ciekawym z mojego miasta
Miasta miasta, nie, nie, nie, ej
Cała ta społeczność Hip-Hopowa
Wynaturzenie jak popromienna choroba
Deys jak post-punk i dlatego mnie wołasz
Przy okazji niosę płyn Lugola
Wciąż pustki, zadymione pomieszczenia
Mam sentyment do szlugów jak u VNM'a
Szare chmury jak dymki z
Komiksów ktoś zawiesza
Ale nie mają nic do powiedzenia
Nie wiem czy moje wnętrze to ekstra sprawa
Skoro mam ochotę biwakować w Aokigahara
Mega, że mi mówi co się nie opłaca
Niewygodna łódka, ale po co z niej wypadać
Stare Miasto, Kazimierz i knajpy co week
Ja w nastroju nieprzysiadalnym na dziś
Dobrze byłoby asertywnym być
Bo przypadkiem wpada znajomy jak świetlik
On między morzem wódki, a powrotem do domu
Ja między kłótnią z jedną kobietą
A gadką z drugą
Która być może też przerodzi się w kłótnie
Która być może też przerodzi się
On między morzem wódki, a powrotem do domu
Ja między kłótnią z jedną kobietą
A gadką z drugą
Która być może też przerodzi się w kłótnie
Która być może też przerodzi się
I nie zgadniesz o czym myślę
Skarbie, i nie zgadniesz, bwoy
Mam zasadę, żeby nie zamęczyć sobą
Jak już dość masz
Deprę, bezsens, setkę, zwijkę, replay
Anytime ej nigdy nie zgadniesz, co myślę
Człowieku i też bym wolał tego nie znać