Deys - Zakład tekst piosenki (lyrics)

Dawid Czerwiak [AKA: ​​grimmy, BladaBanka, MUTANT PWR]

[Deys - Zakład tekst piosenki lyrics]

Yo

Kolejny podskok do czegoś, co zawisło w
Próżni i to, czy Cię wzniesie
Czy spadniesz nas różni
I nie wiem, skąd preset wytrzasnąć na ludzi
Co cenią powietrze tylko jak ich dusisz
Dwa tysiące litrów
(yo) kryształowej wódki, man
Przelej do cysterny
Ruszamy gdy spadnie śnieg
W skali od jeden do dziesięć
To jestem jak Mulder
Bo paranormalnie za życiem się ciągnę
I chodzę po krytyce, a nie przez
Nią, man, ja param się, klaunie
Jak klinem w historię
Witraże od zewnątrz są czarne na
Zawsze, marzę o światłach, ścianach
Męczy mnie gładka ta tafla i salwa
Od ciszy bez łopotu w żaglach
Gdzie mój paszport polityki i biografia na
Wiki? Marzenia mini jak Miki, ludziki
Sumienia leaking
Te skurwysyny chcą wity albo no limit alibi
Oby się palililili i w kurwę nie wygasili
Hashashins uzdrawia i nie waż się nawet
Próbować łapać równowagi w tej wadze
Jak nosisz to logo, masz kolejne oko
A nie haftowaną ich sakwę na tkance

Znów minęło kilka lat
Choć to już nie moja sprawa
Powychodziliby z ciał
Jeśli miałbym się zakładać
O ich zostać albo wyjść, wiem
Że zaszyliby się jak cień
O ich zostać albo wyjść
My ruszamy gdy spadnie śnieg
Znów minęło kilka lat
Choć to już nie moja sprawa
Powychodziliby z ciał
Jeśli miałbym się zakładać
O ich zostać albo wyjść, wiem
Że zaszyliby się jak cień
O ich zostać albo wyjść
My ruszamy gdy spadnie śnieg

Wymyśliłem nowe liczby, od czasu
Gdy cyfry zabrali ode mnie
Logorea kipi od gardeł naiwnych, a myślą
Że to chyba Hyde Park londyński
Chodzisz po osiedlach i na
Każdej ścianie hoolsy
Mimo to nie mają świeżego oddechu mordy
Krew na betonie, krew na betonie tonie
I tylko to czasem przerywa monotonie
Znowu upadł deszcz, ja odbijam się o północ
Jedna druga mnie to zdecydowanie półmrok
Nie mogę się znieść, choć w dłoni tylko pióro
Babbito i stretch, kiedy myślę, kurwo
New York
Kłamliwi jak Loki, ja ogolony na zero
Jak Rocky Aoki, bez adrenaliny Nemo
W oceanie korci mnie pogubiona codzienność
Może kiedyś na lądzie był sens, serio?
Zamrożona metropolia
Moje ciepłe serce zagasiło ją ostatni raz
Zamrożona metropolia
Moje ciepłe serce zagasiło ją ostatni
Stare zabawki i lalki bez
Rączek, wiesz, te upiorne, co wołają fobie
Leżą spokojnie obok mnie
A chłopiec już dawno jest po innej stronie

Już dawno jest po innej stronie
Już dawno jest po innej stronie
Już dawno jest po innej stronie
Już dawno jest

Znów minęło kilka lat
Choć to już nie moja sprawa
Powychodziliby z ciał
Jeśli miałbym się zakładać
O ich zostać albo wyjść, wiem
Że zaszyliby się jak cień
O ich zostać albo wyjść
My ruszamy gdy spadnie śnieg
Znów minęło kilka lat
Choć to już nie moja sprawa
Powychodziliby z ciał
Jeśli miałbym się zakładać
O ich zostać albo wyjść, wiem
Że zaszyliby się jak cień
O ich zostać albo wyjść
My ruszamy gdy spadnie śnieg

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

Dodaj rozszerzoną interpretację

Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu!

Najnowsze dodane interpretacje tekstów

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować