Hase, TRK, Janusz - Spotkany tekst piosenki (lyrics)

[Hase, TRK, Janusz - Spotkany tekst piosenki lyrics]

Jestem jednym z wielu, nie jednym z was
Drugi biegun
Na piątym biegu bez emocji twarz
Ricky Hill, "Xanax Bars" leci
A dzieci mówią mi
Że trzeba się na hajs przewozić
Po cichu, nie mówić nic
I odpierdalać tańce, siedzieć przy szklance
Tak jakby miała ostatnią być
To przypomina Bataclan
Jestem dla nich spotkany, przypadkowo cham
Bo mam gadki takie
Że ciężko wyciągnąć drugie dna
Liczę na palcach tych co wiedzą
To i starcza ręka
Drugą macham na do widzenia, serce nie pęka
Co Ty
Nic się nie zmienia tylko twarze wokół
Sterta bzdur
Zatykam uszy i myślę: "Nie pękaj
Masz na szyi sznur"


Mijam ludzi znów i mówią coś
Ale od dawna dość mam słuchać byle głos
Nigdzie nie jadę, staję na przystanku, palę
(Mam w głowie szum jak na pustym kanale)
Spotkany gdzieś przypadkiem worek kości
Nie czuję złości gdy Cię mijam, a Ty nic
Jebać tych co pochopnie wyciągają
O nas wnioski
I tak zostanie choćby mieli kilka żyć

Siedzisz przy barze sam jak dekoracje
"Seta, seta!" I wybierasz
Egzemplarze jak przedmioty
"Nie ta, nie ta!" Wjeżdża suka
Choć nieładnie tak określać je
Tak mówił 2pac
Ale dziś Ty słuchasz raczej techno trance
Takich jak ja to się prosi o szluga, ogień
Puszcza bokiem, rano nikt nie puka w drzwi
Ani do okien jej lecz Ty masz szansę
Proponujesz taniec - okej
Potem drink i taniej
Bo nie wiesz jak spanie - halo hotel?
W samarze GHB, ale trochę strach podać
Ja zamawiam browar oglądam jak
W kinie ten towar
I nagle widzę jak padasz od
Ciosu z otwartej lewej
Chyba kiepski pomysł łapać ją za dupsko
Wśród tych osób - nie wiem
Też bym się nie połapał, że się tak szanuje
Wsiada w taxi, proszę prosto
Jak Sokół ja obserwuję jak
Idziesz do wyjścia
Lewo od zewnątrz zamykasz drzwi i
Myślisz o niej "czy to świat jest zły
Czy Ty?"

Spotkany gdzieś przypadkiem worek kości
Nie czuję złości gdy Cię mijam, a Ty nic
Jebać tych co pochopnie wyciągają
O nas wnioski
I tak zostanie choćby mieli kilka żyć

Tak wielowymiarowa plaga naszej pogardy
Największa wzajemność, na jaką nas stać
Splutem jadą pyski ujadają na ślepo
I świszczą zawiścią
Jakby miały sito z przepon
Broń masowej zagłady przykładem bywam sam
Pogardzę dla zasady myśląc, że kogoś znam
Sam siebie nie ogarniam
Mój pierwiastek świadomości
Ginie flipper w przestrzeni, fakt osobowości
Te bolki są za cienkie na nasze przekminy
Nosimy je na barkach, jak na sumieniu winy
I kiedy szumi winyl, to w spluwach jadę o tak
I lądują słowne noże w niewinnych aortach
Jebie mnie to dalej, jak Ciebie moje bóle
Jak żelowany amant, czyjąś żonę czule
Nie poznasz człowieka
Bo w życiu jego wrogach
(By przewidzieć przyszłość
Patrz ludziom po oczach)

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować