Kaczor BRS, Ace, Intruz - Będzie dobrze tekst piosenki (lyrics)
Kaczor BRS [Maciej Kaczmar] Przemyśl, Polska 🇵🇱
Intruz [Bartosz Olewiński] Opole, Polska 🇵🇱
[Kaczor BRS, Ace, Intruz - Będzie dobrze tekst piosenki lyrics]
Chyba że padnie na cycki
Prokurator, policjanty
Mordo ściągają odciski
Kręci się łza, jesteś sam, ruszaj atak
choć podążasz ciemnym lasem
Wszystko możesz poukładać
poukładasz i dasz rade stałem sam
Trener strzelać kazał mi tutaj rzut wolny
Życie o własny oplatam
Bez paska nie nosisz spodni
Do oka wsypuje soli, Popalone Styki jazda
Dziewczyny co lubią ogień
Ci co duszą się na klatkach
Kaczor Barska tu wśród nędzy
W rzecze zamrożonej toniesz
Serce mocno zbite lodem, indywidualnie ziomek
Różnie bywa, będzie dobrze
Masz charakter no to akcja
Policjanty które biły kontra melanż
Dzieciak Barska na oczach czarna opaska
Wąsy wściekłe w dyliżansach
Matula ciemna kaplica no i brama ostrobramska
Mówią: "Się ułoży", kto podłoży nogę wpadnie
Kują róży kolce, podejdź, uważaj kagańce
Widzę ciemny parter
Nad ranem pod bramą tancerz
Sypią jak domino, witam tu
Gdzie śliski parkiet
Pizda, jak nie spróbujesz
Wtedy jesteś kulawy
Najważniejsze, że okazujesz chęci poprawy
Będzie git, ryju albo z ciebie będzie ziomal
Albo wjedzie psychiatryk - Wodociągowa
Oby kurwa było git nim wpierdoli
Bo nie obojętne mi, kto te dzieci wychowa
Hola, hola ty babola nie
Zajeb bo cię wygwiżdżą
Powiedz im, że błędy albo uczą albo niszczą
Tak, że wszyscy się odwrócą kurwa
Jak nic nie robisz
Się nie boisz będzie git, ufam ci
Że w to nie wątpisz
Pierdole wasz cyrk, wasze małpki i rowerki
Każdy słuchacz mój to VIP
Gdzie rap bez pozerki
Będzie git jak nie nadepniesz
Nikomu na odcisk
Dla mnie te linijki to niewymyślony komiks
Ciągle mam szczękościsk przez te kurwy
A nie kryształ będzie git, albo pocisk
Na falstarcie wystrzał
Mówią: "Się ułoży", kto podłoży nogę wpadnie
Kują róży kolce, podejdź, uważaj kagańce
Widzę ciemny parter
Nad ranem pod bramą tancerz
Sypią jak domino, witam tu
Gdzie śliski parkiet
Niby miało się ułożyć, a znów jestem sam
Mieliśmy niby być braćmi
Zachowałeś się jak Kain
Podawałem rękę ludziom
Choć nie jeden napluł w twarz
To życie mnie doświadczyło
Dziś już brak miejsca dla Was
Z toczenia wytleniłem już nie jeden chwast
Temida zasłania oczy, gdy rozliczeń czas
Ludzie mają dziś tendencję do afektacji
Uczucie znaczą tyle, co reakcje na fejsie
Co pseudo przekonania, brakuje im krzty racji
Nic nie pozostanie, gdy pęknie cyfrowe serce
Pokolenie Instagrama
Każdy od innych chcę więcej
To zawiść w powietrzu dusi mnie jak smog
Wszędzie uśmiechnięte maski
Ale co nieszczęście ja chce tylko uciec stąd