Kaczor BRS, Profus, Fazi - Chemia tekst piosenki (lyrics)
Kaczor BRS [Maciej Kaczmar] Przemyśl, Polska 🇵🇱
[Kaczor BRS, Profus, Fazi - Chemia tekst piosenki lyrics]
Woli jebnąć w nocha
Pasujesz do grona, budzisz do życia demona
Tor przeszkód kręty, nie widać końca
Nowa era, nowych ludzi, pokolenie chemiczne
Riki tiki narkotyki
Przeszedłem ten etap gdy wpadłem
Sam w te wnyki
Chemia wypierdala korki
Słychać stukot małych nóżek
Tato mówi synu luźno, zawiń sobie małą chmurę
Mózgowe zwoje jak struny
Trzydziesty raz na odwyku
Nasem poratują buchy, relaniumy
Krew przy piwku do boju biało czerwoni
Polacy jesteśmy wszędzie
Wyjebią się za michałki
Chemia cię lubi i szepce
Na ucho ruszaj do boju, siekiery, maczety
Klamki na ścianie wiszą obrazki
Pod górę nie jadą sanki
Witamy w Polsce, w Krakowie wyłapiesz kose
Kopy na mordę, lecą tu zimą i wiosną
Kaleczą kolce, nie przejdziesz tu bosą nogą
Przyjaciel ostrzegł, zabierze miłości nocą
Chemia skutecznie wykręca korki strzeliły
Nie ważne do góry czerwona kiecka
Wypierdalacie jak ćpacie
Padacie na ziemie bracie
Po kwasie witamy mamo
Pijany powiększa zasięg
Spadasz gdy budzisz się rano
Raz, dwa chemia wypierdala korki
Trzy, cztery małolat jest nieświadomy
Jak ci życie się nie wiedzie
To na Monar cię poniosą
W najlepszym wypadku kolo po
Mordzie polecą kosą
Raz, dwa chemia wypierdala korki
Trzy, cztery małolat jest nieświadomy
Jak ci życie się nie wiedzie
To na Monar cię poniosą
W najlepszym wypadku kolo po
Mordzie polecą kosą
Zostawiają sumy, tracą zdrowie i rozumy
I widziałem ich już tłumy nie powód do dumy
Jest przynajmniej o czym pisać
Kiedy pod kopułą szumy, z czasem się wycisza
Tu na ulicach nie rządzą wcale zasady
Lecz jebana chęć naćpania od rana dla zabawy
Ktoś na tym zarabia, więc mam obawy
Aby uzbrojone chamy chciały
Abyś przerwał nawyk
Udanej zabawy życzy ci lokalny diler
Chociaż towar tak mieszany
Że od razu wyrzuć w kibel
Lubisz te stany, wyjebany na orbitę
Napierdala ci pikawa
Do rana ściana z sufitem
Znaczenie trzech liter jest ukryte
W każdej zwrocie (PPZ)
Tak samo towar, który krąży wciąż w obrocie
(cały czas)
Tu dzień jak codzień i naprawdę ciężko dociec
Ilu cieszyło by życiem się
Gdyby proch nie był w modzie
Raz, dwa chemia wypierdala korki
Trzy, cztery małolat jest nieświadomy
Jak ci życie się nie wiedzie
To na Monar cię poniosą
W najlepszym wypadku kolo po
Mordzie polecą kosą
Raz, dwa chemia wypierdala korki
Trzy, cztery małolat jest nieświadomy
Jak ci życie się nie wiedzie
To na Monar cię poniosą
W najlepszym wypadku kolo po
Mordzie polecą kosą
Litokarina, litokarina drętwieje ryj
Drętwieje ślina
Koks bardziej wymieszany niż wieża babel
I dopiero śmierć przerywa ci zabawę
Gdy nie dojdziesz sam do tego
Ale tak naprawdę sam
To skończysz tu chujowo jak
Ten przestrzelony dzban
Zostaniesz kurwa sam a miało być pięknie
Nie ogarniesz skręta i ci dupa pęknie
Meta, gon, polej ziom wchodzi kurwa w kości
Znowu na rok pojedziesz gdzieś w gości
Spiorą ci łeb, najebią herezji
Wyjdziesz i dostaniesz od razu amnezji
Tolerancja zbita, można znowu walić
Pierwsze co robisz, to musisz zapalić
Społeczny paraliż, nieżywy towarzysko
Ty masz wyjebane dosłownie już na wszystko
Pijany wbija na kwadrat
Bierze od matki pojare
Ojciec sąsiadke zagaja
Siostrzyczka liże samare
Chemia tu korki wykręca, na balecie lecą kosy
Przyszedł do kuchni, popatrzcie
Szyje przebija nóż ostry
Widzę ludzi to nie ludzie
To zwierzęta będzie jatka
Po sraniu wylizał dupe i
Siadał tu na owczarka
Upada wieża pod nogi a farmazon cię zakręca
Chemia wypierdala trotyl
Wypada z matki rąk dzieciak
GMO cię wyżera, skażone jedzenie chemią
Porno kusi z komputera
Pijany tato z ciężką ręką
Spacer po linie o świcie
Życie się zaczyna kminisz
Na odwyku wali strune
Mefedron przyjmie do żyły
Kończy się życie twe kminisz, daj polecę
Kwasem pod około okrasze
Popije ćwiartką na mecie
Kosą po mordzie polecę
Chemiczne życie bajlando
Witamy w europie loco
Kieliszkiem stuknij się z matką