Krvavy - 1984 GO tekst piosenki (lyrics)

[Krvavy - 1984 GO tekst piosenki lyrics]

I te ciała, ciała wszędzie
Roztrzaskane i pogniłe w obłędzie
Drogi prowadzące do zarzynanych kozłów
Gdzie na bitewnym polu czeka już Horus
Blokowiska trupów świadkami porażek
Ludzkich upokorzeń, pragnień i marzeń
Wisielczych stołków, sznurów na szyjach
Upadków czczonych w pustych promilach
Ile tragedii niosą spojrzenia na przystankach
O porankach wspartych smrodem spalin

Ludzie się nabrali, bo wpychano im w głowy
Towar świadczący o moralnym grzybie atomowym
Jedno osiedle, kilkadziesiąt bloków
To kilkaset ofiar tego samego skoku
W ciągu roku dramat życia wystawiają dachy
Bo za bardzo kłują rany zadane w plecy
Miał szesnaście lat, nakaz egzekucji
W poniedziałkowy ranek ze snu go wybudził
Odebrali mu wszystko za grzechy innych
A myślał



Że świat jest choć trochę sprawiedliwy
Długi niegdyś sprzymierzonych niosą trumny
Na barkach od kłamstw i przerażenia brudnych
System chroni nie tych co trzeba, jak i prawo
Ludzie wstają i chodzą spać z cuchnącą obawą
Na ustach, bo na nogach coraz ciężej im ustać
W agonii muszą kucać przed oskarżeniem
Czy nie boli was sumienie? No tak
Zapomniałem przecież wasze serca zakuto
W korporacyjną skałę

Jak mamy żyć, jak mamy sobie z tym poradzić
W rzyć możesz sobie wsadzić czcze banały
Jestem taki mały w obliczu instytucji
Która w dupie ma szarej codzienności ludzi
Nie ma co się łudzić
Smród ciągnie się latami
Za sądami, przesłuchaniami, wyrokami
Ludzie nie wytrzymują, mają do tego prawo
Gdy system miesza z błotem ich mentalność
I moralność, zasady i układ nerwowy

Schody zamiast windy w ramach nagrody
Za chęć pomocy bliźniemu z sąsiedniej klatki
Uszkodziłeś oprawcę, czekają rdzawe kratki
W które cię wpasują, jak druczek w schemat
On bij własną żonę
Nie jestem człowiekiem na etat
Mamy prawo bronić tego co ludzkie
Tak myśleli

Dopóki przed sądem nie zostali uświadomieni
Od tej pory nikt nie
Interweniował pośród krzyku
Dobiegającego zza ściany łamanych
Krzeseł ryku
Nie minął miesiąc a kobieta nie wytrzymała
Gdy skurwiel przyszedł rano
Pod sufitem wisiała
Ona także była mała, to tylko źródło podatków
Jedna mniej emerytura
Płacz zostawiony w spadku

Wszysycy wiedzieli co dzieje się na parterze
Pogrążeni w smutku i żarliwej wierze
Że będzie lepiej jak bardzo musi boleć świat
By go sobie tak łatwo odbierać
Jeden dziewięć osiem cztery Georga Orwella
W życie się wciela
Ministerstwa miłości i prawdy

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować